- Woooody - jęknęła Daria.
- Nie tak głośno do cholery - westchnął cicho Kamil.
- Nigdy więcej - usiadłam na łóżku. Wzięłam do ręki telefon i spojrzałam na godzinę - o kurwa - powiedziałam nieco podniesionym głosem.
- Emi błagam, ciszej - jęknął Włodarczyk, podnoszący się z podłogi.
- Nie mogłeś położyć się jak cywilizowany człowiek na materacu czy byłeś aż tak pijany, że nie trafiłeś? - zaśmiałam się.
- Nie wiem. film mi się urwał - westchnął i spojrzał na mnie zaciekawiony - mam nadzieję, że nie zrobiłem nic głupiego?
- Nie.. coś ty - odpowiedziałam szybko. Chyba nawet zbyt szybko. Przeniosłam zdenerwowany wzrok na Darię.
- Na pewno? Bo odnoszę inne wrażenie.. Wydajesz się być zdenerwowana.
- Bo jest kurwa 13, a ja miałam być o 10 w domu. rodzice mnie zabiją. Dzięki wielkie Włodarczyk.
- Spokojnie, pisałam do nich wczoraj.
- Co robiłaś? - spojrzałam zdziwiona na Darię.
- Napisałam do twojego taty, że mamy na poniedziałek do zrobienia ważny projekt z bio i że zostaniesz u mnie do wieczora.
- Nie żartuj, że się zgodził?
- No przecież gdyby się nie zgodził to bym ci o tym nie mówiła - zaśmiała się - wiedziałam, że skończysz w nieciekawym stanie, bo masz raczej słabą główkę do picia.
- Eee, odczep się od mojej głowy, bo byłam w dobrym stanie.
- Taaa, a to że ryczałaś w łazience pamiętasz? - spojrzała na mnie z wrednym uśmiechem - i to przez co płakałaś też niby pamiętasz?
- Płakałaś? - Wojtek spojrzał na mnie zdziwiony - czyli jednak coś odjebałem.
- Nic takiego nie zrobiłeś. Po prostu mam te dni i musiałam sobie popłakać.
Mam te dni i musiałam sobie popłakać. Serio? Najgłupszy tekst ever... Zaraz się chyba ze wstydu spalę.
- Chyba że tak - Włodarczyk wzruszył ramionami. Może i głupie wytłumaczenie, ale jakoś wybrnęłam.
- Wypadałoby tu ogarnąć.. - westchnęła Daria.
- Dam sobie radę. Najpierw mi powiedzcie na co macie ochotę, bo wypadałoby coś zjeść, a lodówka jest pusta, więc czeka mnie wyjście do sklepu.
- To może my z Kamilem zaczniemy ogarniać mieszkanie, a wy przejdziecie się do sklepu? - Daria spojrzała na mnie znacząco.
- Całkiem niezły pomysł - wyszczerzył się Wojtek - zbieraj się i idziemy.
- Z moją kostką? Cudowny pomysł - prychnęłam.
- Pojedziemy autem jeśli chcesz.
- Żartujesz? Myślisz, że po wypiciu takiej ilości alkoholu dam ci wsiąść za kierownice? Daleko jest ten sklep?
- Mniej więcej 20 minut na pieszo. Jak chcesz to pójdę sam
- Nieee, Emi powinna rozruszać troszkę tą kostkę - wyrwała się Daria i wcisnęła mi kurtkę.
No zajebiście sobie to obmyśliła.. Grrr.
- W takim razie zapraszam - wyszczerzył się Włodarczyk i otworzył przede mną drzwi.
Bez słowy wyszłam z jego mieszkania kuśtykając. Podeszłam do windy i nacisnęłam przycisk. Raz, drugi, trzeci i kolejny..
- Cholera, chyba się popsuła - westchnęłam i skierowałam się w stronę schodów.
- A ty gdzie się wybierasz?
- No chyba mieliśmy iść do sklepu - spojrzałam na niego z politowaniem i zeszłam z kilku schodków.
W pewnym momencie straciłam równowagę, po czym zorientowałam się, że wiszę głową w dół.
- Postaw mnie! - wydarłam się, uderzając pięścią w jego plecy.
W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech.
- Chyba nie myślałaś, że pozwolę Ci schodzić z 7 piętra z tą kostką?
- No faktycznie krzywda by mi się stała - odpowiedziałam naburmuszona i zabierając mu kule ruszyłam przed siebie.
- Halo halo.. Pani obrażalska, sklep to w drugą stronę - zaczął się śmiać.
- Pierdol się Włodarczyk - mruknęłam pod nosem i wolnym krokiem podążałam za nim.
Przez całą drogę szliśmy w ciszy. Czysto teoretycznie Wojtek próbował się odezwać, ale każda jego próba kończyła się zaraz po tym, jak spojrzał na moją wściekłą minę. Nie byłam już zła, ale chciałam pokazać mu, że ze mną nie ma tak łatwo. Zrobiliśmy zakupy i znowu szliśmy tą samą drogą.
- Chodźmy tędy - Wojtek wskazał na park, który znajdował się po drugiej stronie ulicy - może dłuższa droga, ale usiądziemy sobie na chwilę. Nie powinnaś tak nadwyrężać tej kostki.
Bez słowa podążyłam za nim. Doszliśmy do pierwszej ławki i tak jak zapowiedział Włodarczyk, usiedliśmy wygodnie.
- Długo tak potrafisz?
- O co ci chodzi? - spytałam wyrwana z zamyślenia.
- Noo w końcu! Powiesz mi o co chodzi? Nie wydaje mi się, że jedynym powodem twojego zamyślenia jest fakt, że zniosłem cię po schodach - spojrzał na mnie badawczo.
- O nic. Naprawdę. Tak sobie po prostu myślę.
- Dlaczego wczoraj płakałaś?
- Przecież już ci mówiłam.
- No nie do końca. Wiem, że ściemniałaś. Znam się trochę na ludziach. Poza tym wytłumaczenie nie należało do najlepszych..
Westchnęłam lekko.
- Chyba wiem o co chodzi... - nie patrzyłam na niego, a mimo to czułam, że mi się przygląda - wcale nie urwał mi się film..
Spojrzałam na niego przerażona. Przełknęłam nerwowo ślinę i odwróciłam głowę w drugą stronę. Przymknęłam powieki i starałam się opanować oddech.
- Emi.. Ja naprawdę nie wiem, czemu się bronisz przed tym wszystkim. Przecież widzę, że też czujesz tą chemię między nami.. - złapał mój podbródek i pociągnął tak, żebym na niego patrzyła.
- Wojtek daj spokój, proszę - westchnęłam - to nie ma sensu. Spójrz na siebie, później na mnie. Ja naprawdę nie..
W tym momencie zadzwonił jego telefon. Spuścił głowę zrezygnowany, zaklął siarczyście pod nosem i wyjął urządzenie z kieszenie.
- Tak? - spojrzał na mnie w dziwny sposób - ja poważny? wydaje ci się tylko.
Jeśli się nie mylę to był głos kobiety. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, wzięłam kulę i wolnym krokiem skierowałam się w stronę jego bloku. Już miałam się w pewnym sensie złamać. Ale widząc jego przerażony wzrok, kiedy rozmawiał przez telefon, utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że koleś coś kręci. W końcu wczoraj jak wychodziłam na balkon też rozmawiał z jakąś laską. Dam sobie rękę uciąć, że tą samą. W dodatku jestem niemalże pewna, że jest dla niego kimś więcej. Do zwykłej koleżanki nie mówi się z takim ciepłem w głosie...
~*~
Trochę mnie tu nie było... Mam nadzieję, że mam jeszcze dla kogo pisać, bo cholernie mi tego brakuje i potrzebuje czegoś, co pozwoli oderwać mi się od tej chujowej, szarej rzeczywistości..
Dajcie znak, czy tu jesteście..