Obudził mnie dźwięk telefonu. Niechętnie otworzyłam oczy i wyłączyłam budzik. Spojrzałam na godzinę. 7.30. Fakt, faktem, w szkole mam być dopiero o 9, ale zanim uda mi się zebrać z łóżka..
Kiedy jednak mi się to udało, otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej czarną sukienkę.
- Za jakie grzechy - jęknęłam, przyglądając się jej.
Niby jestem dziewczyną, ale nienawidzę chodzić w sukienkach i spódniczkach. Wszystko przez to jak wyglądam.. Westchnęłam lekko i zamknęłam się w łazience, gdzie wzięłam szybki prysznic, wyprostowałam włosy, pomalowałam się delikatnie i ubrałam. Z obrzydzeniem patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Pokiwałam zrezygnowana głową i weszłam do kuchni. Wypiłam szybko kawę, umyłam zęby i chwilę później szłam już w stronę szkoły.
- Zabiję - rzuciłam w stronę Darii - miałaś założyć sukienkę.
- Oj tam - wywróciła oczami.
Przywitałam się z resztą znajomych i zeszłam do szatni, gdzie zostawiłam rzeczy. Weszliśmy na kuchnię, gdzie czekała na nas nauczycielka.
Razem z Darią poszyłyśmy na stołówkę przygotować wszystko, a reszta zajęła się gotowaniem obiadu.
Jako kelnerki nie miałyśmy zbyt dużo do zrobienia, więc niecałą godzinę później wszystko było już gotowe.
- A tak właściwie, dla kogo gotujemy ten obiad? - wypaliła nagle Angelika.
- U nas na hali są zawody w siatkówkę. Koło 12 na obiad przyjdzie pierwsza grupa siatkarzy, koło 14 druga. Wszystko zależy od tego, ile będą trwały mecze.
- Siatkarze? - Kamil otworzył szerzej oczy.
- Nie napalaj się tak. To tylko druga liga - zaśmiała się Dziura.
- Szkoda - westchnął.
- Dobra dziewczyny, jak chcecie to idźcie na halę czy coś. Jak na razie nie macie nic do zrobienia, więc możecie sobie na to pozwolić.
Takim oto sposobem, stoimy sobie z Darią na balkonie i przyglądamy się grającym dwumetrowcom. Kiedy spostrzegłyśmy, że jest już prawie 12 postanowiłyśmy wrócić na kuchnię. Kiedy wychodziłyśmy z hali, mijałyśmy się z tomaszowską Lechią. Przywitałam się z kolegą, który tam gra. Pogratulowałam zwycięstwa nad drużyną z Krakowa i dogoniłam Darię.
- No, ale mówię ci. Oni są conajmniej dwa razytacy jak ty - zaśmiała się, kiedy wchodziliśmy na kuchnię.
- W to nie wątpię - wywróciłam oczami.
- Nie przejmuj się, jak usiądą to uda ci się spojrzeć im w oczy - zaśmiała się nauczycielka.
Tak jak zapowiedzieli, pierwsza grupa przyszła chwilę po 12. Nawet się nie obejrzałyśmy, kiedy była 14 i na stołówce pojawiła się druga grupa. Westchnęłam lekko i wyniosłam pierwszą wazę zupy.
Wiedziałam, że rzucają głupie komentarze na temet mojego wyglądu. Starałam się jednak nie pokazywać tego. Kiedy wynosiłam kolejną wazę, zderzyłam się z którymś z tych wielkoludów. Przewróciłam się.
- Patrz jak łazisz pokrako! - warknął na mnie.
- O kurwa, aż się podłoga zatrzęsła - rzucił któryś. W moich oczach pojawiły się łzy.
- Zostaw ją - przed sobą zobaczyłam wystawioną rękę. Spojrzałam na niego przez łzy. Podniosłam się o własnych siłach, nie korzystając z jego pomocy i wybiegłam ze stołówki.
- Czy ty wiesz, kogo właśnie odtrąciłaś? - Kamil patrzył na mnie zdezorientowany.
- Jakoś nie bardzo mnie to obchodzi - rzuciłam, kierując się do szatni.
- Jak można olać Włodarczyka? - to ostatnie, co usłyszałam przed wejściem do szatni.
Usiadłam w rogu, podciągnęłam nogi pod brodę i zaczęłam analizować to, co wydarzyło się przed chwilą. Po jakimś czasie spojrzałam na zegarek. Było przed 16. Zaraz będą się schodzić pozostali, więc zgarnęłam swoje rzeczy i wycierając policzki, skierowałam się do wyjścia ze szkoły. Po drodze zahaczyłam jeszcze o łazienkę. Spojrzałam na swoje odbicie.
- Zajebiście - wyszeptałam. Przemyłam twarz zimną wodą, wytarłam rozmazany tusz i wyszłam ze szkoły.
- Poczekaj - doszedł do mnie czyjś głos. Odwróciałam się.
- Nie mam ochoty na kolejne komentarze na mój temat.
Dość żwawym krokiem ruszyłam w stronę bramy szkoły.
- Nie chce się z ciebie wyśmiewać tak jak tamci - złapał mnie za ramię - chciałem tylko przeprosić.
- Ty akurat nie masz za co - spojrzałam mu w oczy, co było trudne przy moim wzroście.
- Jutro też będą mecze. Przyjdziesz? - uśmiechnął się.
- Żebym znowu się nasłuchała, jaka to nie jestem? Nie dziękuję, nie skorzystam - wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam przed siebie.
- Tutaj masz mój numer. Jeśli chciałabyś się spotkać albo po prostu porozmawiać, dzwoń, pisz - nie dawał za wygraną. Wcisnął mi do ręki kawałek kartki. Schowałam kartkę do torebki i bez słowa odeszłam.
- Do zobaczenia jutro - krzyknął za mną.
- Uważaj, bo przyjdę - mruknęłam pod nosem.
Kiedy upewniłam się, że jestem poza zasięgiem jego wzroku, ostrożnie wyjęłam karteczkę z numerem telefonu. Pokręciłam ze śmiechem głową, wyjęłam telefon i wystukałam treść sms`a.
Od której jutro są te zawody?
Odpowiedź przyszła zaskakująco szybko.
Widzimy się o 9 przed halą ;)
Lepsze to, niż bezczynne siedzenie w domu, prawda?
~*~
No to startujemy ;)
Mam nadzieję, że zaciekawiłam Was choć troszkę :D
Gdyby kiedykolwiek podkusiło Was, siedzieć na betonie lub ziemi, to zdecydowanie ODRADZAM!
Od lipca męczę się z zapaleniem jajników -.-
boli jak cholera, więc nie życzę tego nawet najgorszemu wrogowi.. ;x