piątek, 10 marca 2017

Rozdział VIII

Kac morderca nie ma serca.. Mocne, ale prawdziwe. Cholernie prawdziwe. Od samego rana, najmniejszy ruch, powoduje coraz to większą migrenę.
- Woooody - jęknęła Daria.
- Nie tak głośno do cholery - westchnął cicho Kamil.
- Nigdy więcej - usiadłam na łóżku. Wzięłam do ręki telefon i spojrzałam na godzinę - o kurwa - powiedziałam nieco podniesionym głosem.
- Emi błagam, ciszej - jęknął Włodarczyk, podnoszący się z podłogi.
- Nie mogłeś położyć się jak cywilizowany człowiek na materacu czy byłeś aż tak pijany, że nie trafiłeś? - zaśmiałam się.
- Nie wiem. film mi się urwał - westchnął i spojrzał na mnie zaciekawiony - mam nadzieję, że nie zrobiłem nic głupiego?
- Nie.. coś ty - odpowiedziałam szybko. Chyba nawet zbyt szybko. Przeniosłam zdenerwowany wzrok na Darię.
- Na pewno? Bo odnoszę inne wrażenie.. Wydajesz się być zdenerwowana.
- Bo jest kurwa 13, a ja miałam być o 10 w domu. rodzice mnie zabiją. Dzięki wielkie Włodarczyk.
- Spokojnie, pisałam do nich wczoraj.
- Co robiłaś? - spojrzałam zdziwiona na Darię.
- Napisałam do twojego taty, że mamy na poniedziałek do zrobienia ważny projekt z bio i że zostaniesz u mnie do wieczora.
- Nie żartuj, że się zgodził?
- No przecież gdyby się nie zgodził to bym ci o tym nie mówiła - zaśmiała się - wiedziałam, że skończysz w nieciekawym stanie, bo masz raczej słabą główkę do picia.
- Eee, odczep się od mojej głowy, bo byłam w dobrym stanie.
- Taaa, a to że ryczałaś w łazience pamiętasz? - spojrzała na mnie z wrednym uśmiechem - i to przez co płakałaś też niby pamiętasz?
- Płakałaś? - Wojtek spojrzał na mnie zdziwiony - czyli jednak coś odjebałem.
- Nic takiego nie zrobiłeś. Po prostu mam te dni i musiałam sobie popłakać.
Mam te dni i musiałam sobie popłakać. Serio? Najgłupszy tekst ever... Zaraz się chyba ze wstydu spalę.
- Chyba że tak - Włodarczyk wzruszył ramionami. Może i głupie wytłumaczenie, ale jakoś wybrnęłam.
- Wypadałoby tu ogarnąć.. - westchnęła Daria.
- Dam sobie radę. Najpierw mi powiedzcie na co macie ochotę, bo wypadałoby coś zjeść, a lodówka jest pusta, więc czeka mnie wyjście do sklepu.
- To może my z Kamilem zaczniemy ogarniać mieszkanie, a wy przejdziecie się do sklepu? - Daria spojrzała na mnie znacząco.
- Całkiem niezły pomysł - wyszczerzył się Wojtek - zbieraj się i idziemy.
- Z moją kostką? Cudowny pomysł - prychnęłam.
- Pojedziemy autem jeśli chcesz.
- Żartujesz? Myślisz, że po wypiciu takiej ilości alkoholu dam ci wsiąść za kierownice? Daleko jest ten sklep?
- Mniej więcej 20 minut na pieszo. Jak chcesz to pójdę sam
- Nieee, Emi powinna rozruszać troszkę tą kostkę - wyrwała się Daria i wcisnęła mi kurtkę.
No zajebiście sobie to obmyśliła.. Grrr.
- W takim razie zapraszam - wyszczerzył się Włodarczyk i otworzył przede mną drzwi.
Bez słowy wyszłam z jego mieszkania kuśtykając. Podeszłam do windy i nacisnęłam przycisk. Raz, drugi, trzeci i kolejny..
- Cholera, chyba się popsuła - westchnęłam i skierowałam się w stronę schodów.
- A ty gdzie się wybierasz?
- No chyba mieliśmy iść do sklepu - spojrzałam na niego z politowaniem i zeszłam z kilku schodków.
W pewnym momencie straciłam równowagę, po czym zorientowałam się, że wiszę głową w dół.
- Postaw mnie! - wydarłam się, uderzając pięścią w jego plecy.
W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech.
- Chyba nie myślałaś, że pozwolę Ci schodzić z 7 piętra z tą kostką?
- No faktycznie krzywda by mi się stała - odpowiedziałam naburmuszona i zabierając mu kule ruszyłam przed siebie.
- Halo halo.. Pani obrażalska, sklep to w drugą stronę - zaczął się śmiać.
- Pierdol się Włodarczyk - mruknęłam pod nosem i wolnym krokiem podążałam za nim.
Przez całą drogę szliśmy w ciszy. Czysto teoretycznie Wojtek próbował się odezwać, ale każda jego próba kończyła się zaraz po tym, jak spojrzał na moją wściekłą minę. Nie byłam już zła, ale chciałam pokazać mu, że ze mną nie ma tak łatwo. Zrobiliśmy zakupy i znowu szliśmy tą samą drogą.
- Chodźmy tędy - Wojtek wskazał na park, który znajdował się po drugiej stronie ulicy - może dłuższa droga, ale usiądziemy sobie na chwilę. Nie powinnaś tak nadwyrężać tej kostki.
Bez słowa podążyłam za nim. Doszliśmy do pierwszej ławki i tak jak zapowiedział Włodarczyk, usiedliśmy wygodnie.
- Długo tak potrafisz?
- O co ci chodzi? - spytałam wyrwana z zamyślenia.
- Noo w końcu! Powiesz mi o co chodzi? Nie wydaje mi się, że jedynym powodem twojego zamyślenia jest fakt, że zniosłem cię po schodach - spojrzał na mnie badawczo.
- O nic. Naprawdę. Tak sobie po prostu myślę.
- Dlaczego wczoraj płakałaś?
- Przecież już ci mówiłam.
- No nie do końca. Wiem, że ściemniałaś. Znam się trochę na ludziach. Poza tym wytłumaczenie nie należało do najlepszych..
Westchnęłam lekko.
- Chyba wiem o co chodzi... - nie patrzyłam na niego, a mimo to czułam, że mi się przygląda - wcale nie urwał mi się film..
Spojrzałam na niego przerażona. Przełknęłam nerwowo ślinę i odwróciłam głowę w drugą stronę. Przymknęłam powieki i starałam się opanować oddech.
- Emi.. Ja naprawdę nie wiem, czemu się bronisz przed tym wszystkim. Przecież widzę, że też czujesz tą chemię między nami.. - złapał mój podbródek i pociągnął tak, żebym na niego patrzyła.
- Wojtek daj spokój, proszę - westchnęłam - to nie ma sensu. Spójrz na siebie, później na mnie. Ja naprawdę nie..
W tym momencie zadzwonił jego telefon. Spuścił głowę zrezygnowany, zaklął siarczyście pod nosem i wyjął urządzenie z kieszenie.
- Tak? - spojrzał na mnie w dziwny sposób - ja poważny? wydaje ci się tylko.
Jeśli się nie mylę to był głos kobiety. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, wzięłam kulę i wolnym krokiem skierowałam się w stronę jego bloku. Już miałam się w pewnym sensie złamać. Ale widząc jego przerażony wzrok, kiedy rozmawiał przez telefon, utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że koleś coś kręci. W końcu wczoraj jak wychodziłam na balkon też rozmawiał z jakąś laską. Dam sobie rękę uciąć, że tą samą. W dodatku jestem niemalże pewna, że jest dla niego kimś więcej. Do zwykłej koleżanki nie mówi się z takim ciepłem w głosie...

                                                                      ~*~

Trochę mnie tu nie było... Mam nadzieję, że mam jeszcze dla kogo pisać, bo cholernie mi tego brakuje i potrzebuje czegoś, co pozwoli oderwać mi się od tej chujowej, szarej rzeczywistości..
Dajcie znak, czy tu jesteście..


niedziela, 7 sierpnia 2016

Informacja

Hej.. Długo mnie tu w sumie nie było... Nie wiem w zasadzie od czego zacząć i czy ktokolwiek tutaj jezzcze ze mną został.. Aczkolwiek chciałabym Was przeprosić.. Za wszystko.. Zawsze mówiłam sobie, że będę kończyć każdego rozpoczętego bloga, bo sama nie lubiłam sytuacji, gdy ktoś tak nagle przestawał dodawać nowe rozdziały... I niestety, ale złamałam swoją obietnice.. Przestałam dodawać cokolwiek z dnia na dzień.. Wiem, że zachowałam się niefair w stosunku do Was, ale od dłuższego czasu pojawiła się myśl, że czegoś mi brakuje.. Zastanawiam się nad powrotem.. Nie wiem tylko czy mam jeszcze dla kogo pisać i czy dalej potrafię w jakiś sposób to robić.. Jeżeli tutaj jesteście to proszę, zostawcie chociaż najmniejszy ślad :)
Jeszcze raz przepraszam, że tak wyszło i mam nadzieję do następnego :)
Całuski 😘😘😘

poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział VII

W domu Wojtka byliśmy tuż po 19. Razem za Kamilem i Darią zaoferowaliśmy swoją pomoc w przygotowaniach do domówki. Fakt faktem, nie było dużo do zrobienia, bo gospodarz zadbał o wszystko wcześniej. Zostało nam tylko przeniesienie jedzenia i napojów ( również tych wysokoprocentowych ).
- Cholera, gdybym wiedziała, że załapiemy się na imprezę wzięłabym coś stosowniejszego.. - westchnęła Daria.
- Nie marudź.. - wywróciłam oczami.
- Nie wystarczy ci, że spędzisz całą noc z siatkarzami? - zaśmiał się Kamil.
Chwilę przed 20 zaczęli się schodzić goście Wojtka.
- No to co, zaczynamy świętowanie? - powiedział Włodi, kiedy byliśmy już wszyscy.
- jeszcze się pytasz! - zaśmiał się Kłosik.
Mimo mojej skręconej kostki bawiłam się świetnie.
- Można prosić? - przed sobą zobaczyłam wyciągniętą dłoń Włodarczyka.
- Innym razem - uśmiechnęłam się i wskazałam na swoją skręconą kostkę.
- Nie daj się prosić.. Poproszę Winiara o wolniejszy numer.
- Wojtek.. - westchnęłam
- Emi.. - powiedział naśladując mnie.
- Doigrasz się kiedyś - pokręciłam głową rozbawiona - obiecuję, że zatańczymy przy najbliższej nadarzającej się okazji, kiedy już dojdę do całkowitej sprawności fizycznej.
- Trzymam cię za słowo, maleńka - puścił mi oczko i zniknął gdzieś w tłumie bawiących się skrzatów.
- Jak się bawisz? - usłyszałam za sobą.
- Nie jest źle - uśmiechnęłam się.
- Tak ogólnie to Facu jestem - podał mi dłoń, a następnie drinka.
- Emilia, ale chyba już wystarczy mi alkoholu - w tłumie dostrzegłam Darię, unoszącą kciuk do góry.
- koleżanka? - kiwnął w jej kierunku.
- Przyjaciółka - sprostowałam.
- Ile ma lat?
- Skończyła 18.
- Uuu - zagwizdał - młoda chica.
- Kto?
- "czika" - nakreślił cudzysłów palcami - inaczej dziewczyna - upił łyka drinka, którego mu oddałam - dasz mi jej numer?
- Jeżeli go chcesz to sam o niego zapytaj - westchnęłam.
Tego właśnie jej zazdroszczę. Może to trochę dziwnie zabrzmi, ale dziewczyna ma branie. Wstalam i pokuśtykałam na balkon. Chciałam pobyć sama, jednak nie było mi to dane, Na balkonie stał Wojtek.
- Trzymaj się, mała - usłyszałam.
Chciałam wejść niespostrzeżenie do środka. Niestety potknęłam się o próg.
- Uważaj, ciamajdo - Włodarczyk zaczął się śmiać.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że tu jesteś. Już nie przeszkadzam.
- w niczym nie przeszkodziłaś i tak już skończyłem.
- Na pewno?
- Tak - zaśmiał się - chodź, usiądziesz sobie ciamajdo
- Zaraz oberwiesz.
- Już się boję - wywrócił oczami - siadaj, nie powinnaś przemęczać kostki.
- I mówi to gość, który jakieś pół godziny temu chciał mnie wyciągnąć na parkiet..
- Oj no... Mały wypadek przy pracy.. Zapomniało mi się po prostu.
- Skleroza w tym wieku? No no, coraz lepiej panie Włodarczyk.
- Emi, czy ty musisz być taka wredna?
- Taka jestem i taką trzeba mnie kochać - wyszczerzyłam się.
- Żeby czasem - pokręcił głową ze śmiechem.
- Sugerujesz coś?
- Ja? Skądże znowu! - puścił mi oczko - poczekaj chwilę, pójdę po małe co nieco.
Chwilę później wrócił z pełną butelką czystej, kieliszkami i jakimś sokiem.
- żartujesz sobie? ja już nie piję.
- Emi wyluzuj. Wypiłaś góra dwa drinki.
- Nie chce jutro zdychać - wzruszyłam ramionami.
- Ze mną się nie napijesz?
- Ale tylko jednego..
- Oczywiście - zaśmiał się.
Jak się domyślacie, na jednym się nie skończyło.
- zagrajmy w pytania - rzucił kiedy butelka była prawie pusta.
- W co? - zdziwiłam się.
- No w pytania. Zadaję ci jakieś pytanie, a ty szczerze na nie odpowiadasz.
- To co chcesz wiedzieć ? - wybełkotałam.
- ilu miałaś chłopaków? - wypalił nagle.
- Ani jednego.. - speszyłam się.
- ej, maleńka, westchnął widząc moją minę - przecież to żaden wstyd. To, że nie trafiłaś jeszcze na odpowiedniego nie oznacza, że nigdy go nie spotkasz. Wręcz przeciwnie.. Może jest bliżej niż myślisz?
- Włodarczyk.. pieprzysz głupoty. Zdecydowanie za dużo wypiłeś - podniosłam się z krzesełka i złapałam za kule, które leżały obok.
- Nigdzie nie idziesz. Rozmawiamy szczerze - złapał mnie za rękę i usadził sobie na kolanach - naprawdę mi się podobasz, Emi - pogładził ręką mój policzek.
- Wojtek..
Uśmiechnął się lekko i zbliżył swoją twarz do mojej.
- Ale ja nigdy się nie..
- Ciiii - położył kciuk na moich ustach, po czym przejechał nim po dolnej wardze.
Chwilę później poczułam delikatne muśnięcie.
- Rozluźnij się - wyszeptał, uśmiechając się lekko, po czym po raz kolejny mnie pocałował. Tym razem wplótł mi palce we włosy i przyciągnął bliżej, językiem drażniąc moje podniebienie - i co, tak strasznie było? - zapytał po wszystkim.
- Dla ciebie pewnie tak - spuściłam głowę.
Wstydziłam się. Cholernie się wstydziłam. W zasadzie sama nie wiem dlaczego.. Być może było to spowodowane tym, że tak bardzo mi się podobało? Pierwszy raz w życiu czułam coś takiego.. Takie ogromne ciepło w środku..
- Heeej - ujął mój podbródek i uniósł go tak, żebym  patrzyła mu w oczy - nie wstydź się, przecież to normalne. Kiedyś musi być ten pierwszy raz - puścił mi oczko.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale, Emi. W ogóle nie czułem, że jeszcze tego nie robiłaś. Jedyne co na to wskazywało to to, że byłaś strasznie spięta, ale to niebawem zniknie - pogładził mój policzek
- Chyba nie powinniśmy.. przepraszam..
Złapałam za kule i w dość szybkim tempie znalazłam się w środku. Zamknęłam się w łazience, oparłam o umywalkę i spojrzałam na swoje odbicie.
- Nie mogę cholera jasna no - poczułam jak po policzkach spływają mi łzy.
- Emi.. - usłyszałam pukanie - otwórz.
Przekręciłam zamek i usiadłam na brzegu wanny.
- Co się dzieje?- Daria usadowiła się obok mnie i przytuliła mocno.
- Wojtek mnie pocałował..
- I dlatego płaczesz?
- Nie chodzi o to.. - westchnęłam.
- To o co, bo nie rozumiem.
- Spójrz na niego, a spójrz na mnie.. Ktoś taki jak on powinien sobie znaleźć sobie kogoś na swoim poziomie.. A tutaj nie dość, że jest między nami dość spora różnica wieku to wyglądam przy nim jak wieloryb..
- Milka.. Każdy zasługuje na szczęście. Przecież nie jesteś taka na własne życzenie.. Z czasem stracisz te dodatkowe kilogramy, pomogę ci w tym - uśmiechnęła się delikatnie, wycierając mi łzy.
- Myślisz?
- Ja to wiem, moja droga. A teraz maszeruj do Wojtka i z nim pogadaj.
Niestety rozmowa z Włodarczykiem nie była mi dana. Usnął biedaczek na balkonowym krzesełku.
- Wojtek.. Wejdź do środka, bo się jeszcze przeziębisz i trener cię zabije.
- Mhmm - wymruczał i półprzytomny wszedł do mieszkania.

~*~

Dobry wieczór, Moje Drogie :) 
Jest i obiecany niedawno rozdział.. Mam nadzieję, że mi wybaczycie tak długi zastój.. 
Najpierw brak weny, później problemy osobiste.. 
Jak się wali to wszystko po kolei, niestety. 
Na całe szczęście powolutku powstaje z martwych, więc jeżeli wena nie zawiedzie to rozdziały będą się pojawiać dość regularnie. :) 
U Was będę nadrabiać powolutku wszystkie zaległości. Trochę tego jest, więc proszę o wyrozumiałość :) 
Tak się zastanawiam.. Chyba piszę za dużo dialogów, a za mało opisów.. Chyba należałoby to zmienić.. Co myślicie na ten temat? 
Do następnego, Kochane :* 

środa, 25 marca 2015

Przeprosiny

Zawaliłam po całej lini.. za co Was przepraszam.. ostatnio w moim życiu troszkę się pokomplikowało.. w najbliższym czasie postaram się coś dodać.. mam nadzieję, że nie zlinczujecie mnie za tak długą nieobecność na swoich, jak i na Waszych blogach.. powoli będę wszystko nadrabiać, obiecuję! ;)

wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział VI

- Ostatni! Ostatni! - cała hala w Bełchatowie z uwagą i podekscytowaniem śledziła piłkę wzrokiem. Kiedy w końcu wpadła ona w boisko przeciwnika, trybuny oszalały.
- Emi.... - pisnęła mi do ucha Daria.
- Spokojnie, zaraz pójdziemy. Nie będę się pchać tam z moją kostką - skrzywiłam się, patrząc na długaśną kolejkę po autografy. Wzrokiem odszukałam Wojtka. Obserwowałam, jak cierpliwie znosi każde pytanie ze strony 13-latek. W pewnym momencie spojrzał w naszą stronę. Wywrócił teatralnie oczami, przez co zaczęłam się śmiać. Chwilę później zawołał nas na dół. 
- Daria, Kamil, Wojtek - przedstawiłam ich sobie.
- Miło mi poznać - uśmiechnął się do moich przyjaciół. 
- Daria chciała się ciebie o coś zapytać - zaśmiałam się, widząc jej minę. 
- Ja.. ? Nie.. ja tylko..  - zaczęła się jąkać
- O co chodzi ? - spojrzał na nią. 
- Bo ja.. - tutaj dostała kuksańca od Kamila - to znaczy my.. chcielibyśmy.. 
- Daria - westchnęłam zirytowana - prosto z mostu dziewczyno. Siatkarz to człowiek jak każdy inny. 
- Dobrze powiedziane - puścił jej oczko. 
- Dałoby radę załatwić autografy od twoich kolegów? - wyrzuciła z siebie z prędkością karabinu maszynowego. 
- I przez to byłaś taka spięta? - zaśmiał się - wieczorem idziecie z nami na imprezę, więc myślę, że będziesz miała wiele okazji do porozmawiania z nimi. 
- Wróć, jaka znowu impreza? My zaraz wracamy do Tomaszowa. 
- Nigdzie nie wracacie moja droga. 
- Wojtek - zadarłam głowę i spojrzałam na niego groźnie. 
- I myślisz, że jesteś groźna? - wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. 
- Dzięki Włodarczyk - zacisnęłam zęby i opanowałam śmiech. 
- Oj no przecież wiesz, że cię lubię - poczochrał mi włosy. 
- Uuuu... - Daria i Kamil pokręcili głowami - to teraz masz przejebane - zaśmiał się Kamil. 
- WŁODARCZYK ZABIJĘ CIĘ!!! - wydarłam się na całą halę, przez co zwróciłam uwagę pozostałych zawodników i kibiców. 
- To może ja już pójdę.. 
- Chodź tu do cholery! - zaczęłam grzebać w swojej torbie - teraz mnie ładnie uczeszesz - podałam mu szczotkę. 
- Żartujesz, prawda? 
- A wyglądam? 
- Chodź - westchnął - nie będę cię czesał przy ludziach. 
- Milka, a my? - zawołała za nami Daria. 
- Niech pan ich wpuści na boisko - Włodi zagadał do ochroniarza. Odziwo nie robił większych problemów. Kiedy się odwróciłam, Daria z Kamilem stali już przy Winiarskim i robili sobie słitki. 

- Tutaj będzie dobrze - powiedział, zabierając mi szczotkę - jakbym ciągnął czy coś to mów - uśmiechnął się. 
- Dobra, dobra - wymruczałam niezadowolona. 
Czesał delikatnie i z wyczuciem. Zupełnie jakby robił to codziennie.
- Idź się przejrzyj - popchnął mnie lekko w stronę łazienki. 
Niepewnie spojrzałam w lusterko. No i nie powiem, że nie,  ale doznałam lekkiego szoku.. Zrobił mi kłosa, cholera! Ja się pytam jak?! 
- I jak? 
- Zajebiście - wyszczerzyłam się - dziękuję.
- tutaj - schylił się i wskazał swój policzek. 
- Dziękuję - powtórzyłam i zaplatając mu ręce na szyi, ucałowałam wskazane miejsce. 
- Co zrobiłaś w nogę? 
- Ktoś w szkole zrzucił mnie ze schodów. 
- Jak do tego doszło? 
- Wtedy jak zadzwoniłeś do mnie na lekcji.. - wzruszyłam ramionami - wracałam do klasy i jak schodziłam z piętra to ktoś mnie popchnął. 
- Dobrze, że nic więcej ci się nie stało - położył mi rękę na ramieniu i przyciągnął do siebie - moje biedactwo - ucałował czubek mojej głowy. 

- Wyczuwam tutaj jakiś ukryty przekaz - usłyszałam za swoimi plecami. Odwróciliśmy się, więc  z Wojtkiem i zobaczyliśmy Karola - i tak jestem przystojniejszy - zmrużył oczy. 
- Kłosik cholera, co ty pieprzysz? - Włodarczyk patrzył na niego jak na chorego umysłowo. 
- No właśnie! Kłosik! Czemu ona ma kłosa? - złapał za warkocz. 
Spojrzeliśmy na siebie z Wojtkiem i strzeliliśmy sobie z otwartej dłoni. 
- Idź lepiej odpocznij - westchnął przyjmujący - wieczorem impreza u mnie, pamiętasz?
- Jasne, że tak - prychnął teatralnie.
- Czyli zapomniałeś - Wojtek zaśmiał się pod nosem.
- Oj no wieeeeesz.. O której mam być ? 
- Punkt 20.

~*~
Witam Was bardzo serdecznie krótką, świąteczną niespodzianką :)
Miałam nic nie dodawać przed świętami, 
ale postanowiłam troszkę odpocząć od tego całego zamieszania..
Także jeszcze raz, radosnych, pogodnych Świąt Bożego Narodzenia, Kochane! <3

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział V

Siedziałam w swoim pokoju z laptopem na kolanach i rozmawiałam przez skaypa z Karlą.
- I jak tam ci na tej wymianie? 
- Wiesz, myślałam, że będzie gorzej. Na początku trochę ciężko było z językiem, ale już jest okej - uśmiechnęła się promiennie. 
- Ile tam zostajesz?
- cały semestr - westchnęła - jestem tu dopiero od dwóch tygodni, a już cholernie tęsknię. 
- No tak, ukochany pewnie też - zaśmiałam się cicho. 
- Mam nadzieję - zawtórowała mi - dobra młoda, ja na razie muszę kończyć. następnym razem pogadamy dłużej. Trzymaj się tam - pomachała mi do kamerki i rozłączyła się. 
Nawet się nie obejrzałam, kiedy pojawiło się połączenie przychodzące od Wojtka.
- No cześć - wyszczerzył się. 
- Nie susz tak tych ząbków, szkoda ich troszkę - pokazałam mu język, przez co spojrzał na mnie z politowaniem.
- Sprawa jest - zmienił temat. 
- No co tam? 
- W sobotę chcę cię widzieć w Bełchatowie i ani słowa sprzeciwu.
- Chyba oszalałeś. 
- Możliwe. Załatwiłem ci bilety na mecz, nie masz wyjścia - puścił mi oczko. 
- Ciekawe co powiem rodzicom. 
- Wkręcisz kit, że idziesz spać do koleżanki czy coś - zaśmiał się. 
- Czy  coś?
- Czy coś - powtórzył po raz  kolejny, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. 
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, ale szara rzeczywistość wzywała. W końcu matma się sama nie ogarnie.. 
Następnego dnia w szkole napisałam do Wojtka sms`a. W końcu mówi, że załatwił bilety, a nie bilet. Chciałam dowiedzieć się, ile osób ewentualnie mogłabym wziąć. Długo nie odpisywał, więc domyśliłam się, że ma teraz trening.
Siedząc na matmie poczułam wibracje. Ostrożnie wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
- Mogłabym iść do toalety? - wymyśliłam na poczekaniu.
- Proszę, tylko szybko - odpowiedziała niezadowolona matematyczka i już po chwili byłam na korytarzu.
- Wojtek cholera, mam lekcje.. Przecież ci mówiłam - westchnęłam.
- Emi przepraszam, na śmierć zapomniałem.
- Spokojnie to tylko matma - zaśmiałam się - no co tam się dzieje?
- Pytałaś, ile osób możesz zabrać. Mam trzy bilety, więc zrobisz jak będziesz chciała - czułam jak się uśmiecha.
- Dziękuję - przygryzłam delikatnie dolną wargę.
- Nie ma za co, a teraz wracaj na matmę, szczegóły omówimy później.
Rzuciłam krótkie "cześć" na pożegnanie i skierowałam się w stronę klasy. Kiedy schodziłam ze schodów, usłyszałam jak ktoś za mną biegnie. Chyba przypadkiem pchnął mnie, przez co poleciałam jak długa na sam dół schodów.
- O cholera, przepraszam. Nie chciałam - zaczęła panikować - nic ci nie jest?
- Poza tym, że chyba skręciłam kostkę to nic - spojrzałam na nią wrogo - jak już mnie zepchnęłaś z tych schodów, to idź z łaski swojej do 20 i przyprowadź moją matematyczkę.
- Jasne - powiedziała przerażona. Po chwili zrobiło się nade mną ogromne zbiorowisko. Pielęgniarka stwierdziła, że kostkę powinien obejrzeć lekarz. Tym sposobem resztę dnia spędziłam u ortopedy.

Sobota 
Nie wiem, jakim cudem udało mi się przekonać rodziców.. W końcu byli trochę źli za tą akcję z kostką, ale przecież to nie moja wina. Wkręciłam im kit, że śpię u Darii, ona powiedziała, że śpi u mnie, a Kamil bez ogródek oznajmił, że jedzie na mecz. Tym oto sposobem siedzieliśmy na hali Energia w Bełchatowie i czekaliśmy na mecz. Praktycznie godzinę przed meczem zawodnicy wyszli na rozgrzewkę.
Wzrok Wojtka od razu powędrował na nasze miejsca. Uśmiechnął się do mnie szeroko i zawołał do siebie. Wzięłam więc kule, przeprosiłam znajomych i dokuśtykałam do Wojtka.
- Co ci się stało? - rzucił na przywitanie, patrząc na moją nogę.
- Mały wypadek w szkole - westchnęłam - później ci opowiem.
- Tak ogólnie to cześć - przytulił mnie na przywitanie.
- Cześć - zaśmiałam się. Musiało to komicznie wyglądać, on 2 metry, ja 1.60.. - dobra, leć na rozgrzewkę, bo trener cię zaraz wzrokiem zamorduje.
- Dobra, dobra - uśmiechnął się sarkastycznie, po czym zaczął się śmiać.
- Powodzenia - rzuciłam na odchodnym.

- Emi nie mówiłaś, że masz takie znajomości - Kamil patrzył na mnie zaskoczony.
- To już teraz wiesz - wzruszyłam ramionami.
- A byłaby możliwość, żebyśmy weszli do szatni po autografy i zdjęcia..? - zapytała speszona Daria.
- Pogadam później z Wojtkiem - uśmiechnęłam się do nich.

~*~
Witam Was bardzo serdecznie :D 
Jak tam końcówka półrocza ;p?
Ja osobiście jestem  z siebie dumna, bo zaliczyłam matmę :D
Dzisiaj nie będę Was zanudzać, bo trzeba wrócić do sprzątania na święta xD 
Także z wyprzedzeniem, bo nie wiem, czy uda mi się coś dodać przed.. 
Wesołych Świąt, Kochane! ;*

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział IV

Czekałam na Wojtka na jakimś przystanku. Było cholernie zimno, więc założyłam na głowę kaptur i postanowiłam usiąść na ławce przy przystanku. W pewnym momencie poczułam jak ktoś przystawia mi coś do gardła, a usta zakrywa dłonią. Przerażona zamykam oczy i czekam na najgorsze. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Po chwili stania w bezruchu, usłyszałam dziki śmiech Wojtka.
- Ale się trzęsłaś - usłyszałam tuż nad swoim uchem.
Odwróciłam się do niego gwałtownie, przez co łzy wydostały się spod powiek.
- Kretyn - uniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie.
- Emilka poczekaj! - złapał mnie za ramię.
- Zostaw mnie - warknęłam, ocierając ciągle lecące łzy.
- Przepraszam - zagrodził mi drogę i zamknął w szczelnym uścisku. Z początku próbowałam się wyrwać. Zdecydowałam się również na uderzenia w jego klatkę piersiową, ale on przyciskał mnie wtedy coraz bardziej - Już, spokojnie. - gładził delikatnie moje plecy.
- Nie wiem, co ci strzeliło do głowy! - pociągnęłam nosem.
- Chciałem zrobić ci kawał.. - westchnął - nie pomyślałem, że tak zareagujesz.
- A ty jakbyś zareagował, gdyby ktoś zakrył ci usta i przystawił coś do gardła? - zadarłam głowę do góry.
- To było głupie, przepraszam.
- Mhm - mruknęłam dalej zdenerwowana.
- Oj no weź, przecież przeprosiłem.
- Ta.
- Emi nooo - jęknął zrezygnowany.
- No co? myślisz, że zwykłe przepraszam tutaj wystarczy? Dobre sobie - prychnęłam i wolnym krokiem ruszyłam w stronę swojego domu. W pewnym momencie poczułam, że się unoszę.
- Włodarczyk kretynie, postaw mnie na ziemię! - wydarłam się na całą ulicę - Wojtek proszę. Zrobisz sobie krzywdę..
- O czym ty mówisz dziewczyno? - zaczął się śmiać.
- O tym, że jestem za ciężka na takie zabawy. Jeszcze ci coś przeskoczy i będzie problem. Postaw mnie - dla podkreślenia moich słów, uderzyłam kilkakrotnie w jego plecy.
- Chyba musimy poważnie porozmawiać - westchnął zrezygnowany, stawiając mnie przy swoim samochodzie - wsiadaj - powiedział, kiedy otworzył drzwi.
Usiadłam na miejscu pasażera i bacznie obserwowałam każdy jego ruch. Obszedł samochód dookoła i zajął miejsce za kierownicą. Nie odzywając się słowem, odpalił silnik i ruszył w nieznanym mi kierunku. Po chwili zaparkował przed jakąś kawiarnią.
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego masz taką niską samoocenę? - wypalił nagle, kiedy siedzieliśmy już w środku, popijając gorącą herbatę.
- bo mam lustro i wiem, jak wyglądam? - wywróciłam oczami.
- Emi przestań. Jesteś na prawdę śliczną dziewczyną, a to, że nie jesteś jak te wszystkie dziewczyno-podobne kościotrupy  to lepiej - uśmiechnął się.
- Wojtek proszę cię.. - westchnęłam - za tymi dziewczyno-podobnymi kościotrupami ogląda się każdy facet na ulicy. A poza tym..
- A poza tym, to sama skóra i kości, zero przyjemności - zamilknął na chwilę, po czym wybuchnął śmiechem - popatrz, nawet mi się zrymowało.
- Głupek - zawtórowałam mu.
- A wracając do tematu. Nie ma co się oglądać na innych. Jesteś jaka jesteś, nie na własne życzenie.
- Skąd wiesz..?
- Rozmawiałem z twoim kolegą. Wtedy w sobotę.. - uśmiechnął się nerwowo - chcesz mi o tym opowiedzieć?
- Na prawdę chcesz tego słuchać..?
- Jeżeli nie chcesz to ja cię do niczego zmuszać nie będę - puścił mi oczko.
Powoli zaczęłam mu wszystko opowiadać. Widziałam, że w niektórych momentach otwierał usta, jakby chciał coś powiedzieć, a po chwili je zamykał, analizując kolejne zdania wypowiadane przeze mnie.
- I tak to wszystko wygląda. Mam nadzieję, że cię nie zanudziłam - powiedziałam, spuszczając głowę w dół.
- Jakbyś mnie zanudziła to dawno by mnie tu nie było - przesiadł się koło mnie - co się dzieje? - zapytał, unosząc mój podbródek.
- Nic - uśmiechnęłam się lekko.
- Przecież widzę.
- Po prostu zdałam sobie sprawę, że zaraz będziesz musiał jechać i nasza znajomość się zakończy.
- Hola, hola jakie zakończy? - wbił mi palec między żebra - nie ma tak dobrze, teraz będziesz się musiała ze mną męczyć - wyszczerzył się, po czym przyciągnął do siebie i przytulił.
- To nie jest takie proste. Ty masz treningi, mecze, wyjazdy, ja mam szkołę. Nie wydaje mi się, żebyśmy się jeszcze spotkali.
- Chyba nie znasz moich możliwości. Zresztą, polubiłem cię i nie mam zamiaru urywać z tobą kontaktu.
- no dobra, już się tak nie bulwersuj - westchnęłam - idziemy?
- Jasne.
Oczywiście Wojtek uparł się, że rachunek ureguluje on. A że jest uparty.. W zasadzie to nie miałam zbyt wiele do gadania na ten temat. Pochodziliśmy chwilę po Tomaszowie, po czym Wojtek odwiózł mnie pod sam dom.
- Będę się zbierał - usiadł do mnie bokiem. Odpowiedziałam mu nieco zdenerwowanym uśmiechem - ale pamiętaj, że to nie koniec naszej znajomości - nachylił się nad moim uchem - będę tęsknił - wyszeptał, po czym ucałował mój policzek, po czym odsunął się minimalnie, spoglądając na moją reakcję.
Na policzki wpłynęły dwa ogromne rumieńce, więc chcąc je ukryć spuściłam głowę.
- Ja też - uniosłam wzrok i uśmiechnęłam się delikatnie - powiedziałabym do zobaczenia, ale..
- Bez ale, Emi.
- No to.. do zobaczenia - powiedziałam niepewnie i otworzyłam drzwi.
- A ja nie dostanę buziaka na pożegnanie? - wygiął usta i podkówkę i spojrzał na mnie smutno. Po raz kolejny w ciągu godziny wprawił mnie w niemałe zakłopotanie.
- Do zobaczenia - nachyliłam się i dałam mu buziaka w policzek.
- Poczekaj.. - złapał mnie za rękę. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Spojrzałam na jego dłoń, położoną na mojej, po czym przeniosłam wzrok na jego twarz. Widniał na niej delikatny uśmiech - może przyjedziesz kiedyś na mecz?
- Kiedyś na pewno - puściłam mu oczko, po czym dostałam jeszcze jednego buziaka. Tym razem jednak nie trafił w policzek, a w kącik ust. Przełknęłam nerwowo ślinę i wysiadłam z auta.
Ze spuszczoną głową szłam w stronę domu. Usłyszałam dźwięk sms`a. Wyjęłam telefon z kieszeni i przeczytałam wiadomość.

Co do meczu.. :D napisz, kiedy byś przyjechała i ile wejściówek potrzebujesz.
Mam nadzieję, że do zobaczenia w najbliższym czasie ;)

Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam szeroko. Pokręciłam głową, śmiejąc się z miny Wojtka.
- Wariat - mruknęłam pod nosem i weszłam do domu. Kiedy zamknęłam drzwi, usłyszałam dźwięk zapalanego silnika. Wyjęłam telefon i szybko wystukałam treść sms`a.

Jedź ostrożnie i napisz jak dojedziesz ;)

Po godzinie dostałam wiadomość.

Jestem już w domu, cały i zdrowy ;) Dobranoc ;)

~*~
Po pierwsze, chciałabym Was bardzo przeprosić. Wiem, na poprzednich blogach nie miałam aż takich zastojów, ale ostatnio w moim życiu dzieje się za dużo.. -.-
Ale jak się wali, to się wali wszystko, prawda?
Po drugie, rozdział trochę dłuższy, mało interesujący. Można powiedzieć, że przejściowy.
Po trzecie.. Wiem, że zakładka SPAM jest położona w innym miejscu niż na większości blogach, ale ona jest.. nie po to, żeby sobie była.. Gdybyście mogły to informacje o wszelkich nowościach dodawajcie tam, albo informujcie mnie na gg : 3774639
Z góry dziękuję ;)
Po trzecie, nie wiem kiedy następny.. Chyba musze sobie najpierw ogarnąć kilka spraw..
Nie zawieszam bloga, ale nie obiecuję, że dodam coś szybko. Podejrzewam, że będzie to mniej więcej taka sama przerwa jak teraz..
Przepraszam..
Pozdrawiam serdecznie ;3