piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział V

Siedziałam w swoim pokoju z laptopem na kolanach i rozmawiałam przez skaypa z Karlą.
- I jak tam ci na tej wymianie? 
- Wiesz, myślałam, że będzie gorzej. Na początku trochę ciężko było z językiem, ale już jest okej - uśmiechnęła się promiennie. 
- Ile tam zostajesz?
- cały semestr - westchnęła - jestem tu dopiero od dwóch tygodni, a już cholernie tęsknię. 
- No tak, ukochany pewnie też - zaśmiałam się cicho. 
- Mam nadzieję - zawtórowała mi - dobra młoda, ja na razie muszę kończyć. następnym razem pogadamy dłużej. Trzymaj się tam - pomachała mi do kamerki i rozłączyła się. 
Nawet się nie obejrzałam, kiedy pojawiło się połączenie przychodzące od Wojtka.
- No cześć - wyszczerzył się. 
- Nie susz tak tych ząbków, szkoda ich troszkę - pokazałam mu język, przez co spojrzał na mnie z politowaniem.
- Sprawa jest - zmienił temat. 
- No co tam? 
- W sobotę chcę cię widzieć w Bełchatowie i ani słowa sprzeciwu.
- Chyba oszalałeś. 
- Możliwe. Załatwiłem ci bilety na mecz, nie masz wyjścia - puścił mi oczko. 
- Ciekawe co powiem rodzicom. 
- Wkręcisz kit, że idziesz spać do koleżanki czy coś - zaśmiał się. 
- Czy  coś?
- Czy coś - powtórzył po raz  kolejny, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. 
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, ale szara rzeczywistość wzywała. W końcu matma się sama nie ogarnie.. 
Następnego dnia w szkole napisałam do Wojtka sms`a. W końcu mówi, że załatwił bilety, a nie bilet. Chciałam dowiedzieć się, ile osób ewentualnie mogłabym wziąć. Długo nie odpisywał, więc domyśliłam się, że ma teraz trening.
Siedząc na matmie poczułam wibracje. Ostrożnie wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
- Mogłabym iść do toalety? - wymyśliłam na poczekaniu.
- Proszę, tylko szybko - odpowiedziała niezadowolona matematyczka i już po chwili byłam na korytarzu.
- Wojtek cholera, mam lekcje.. Przecież ci mówiłam - westchnęłam.
- Emi przepraszam, na śmierć zapomniałem.
- Spokojnie to tylko matma - zaśmiałam się - no co tam się dzieje?
- Pytałaś, ile osób możesz zabrać. Mam trzy bilety, więc zrobisz jak będziesz chciała - czułam jak się uśmiecha.
- Dziękuję - przygryzłam delikatnie dolną wargę.
- Nie ma za co, a teraz wracaj na matmę, szczegóły omówimy później.
Rzuciłam krótkie "cześć" na pożegnanie i skierowałam się w stronę klasy. Kiedy schodziłam ze schodów, usłyszałam jak ktoś za mną biegnie. Chyba przypadkiem pchnął mnie, przez co poleciałam jak długa na sam dół schodów.
- O cholera, przepraszam. Nie chciałam - zaczęła panikować - nic ci nie jest?
- Poza tym, że chyba skręciłam kostkę to nic - spojrzałam na nią wrogo - jak już mnie zepchnęłaś z tych schodów, to idź z łaski swojej do 20 i przyprowadź moją matematyczkę.
- Jasne - powiedziała przerażona. Po chwili zrobiło się nade mną ogromne zbiorowisko. Pielęgniarka stwierdziła, że kostkę powinien obejrzeć lekarz. Tym sposobem resztę dnia spędziłam u ortopedy.

Sobota 
Nie wiem, jakim cudem udało mi się przekonać rodziców.. W końcu byli trochę źli za tą akcję z kostką, ale przecież to nie moja wina. Wkręciłam im kit, że śpię u Darii, ona powiedziała, że śpi u mnie, a Kamil bez ogródek oznajmił, że jedzie na mecz. Tym oto sposobem siedzieliśmy na hali Energia w Bełchatowie i czekaliśmy na mecz. Praktycznie godzinę przed meczem zawodnicy wyszli na rozgrzewkę.
Wzrok Wojtka od razu powędrował na nasze miejsca. Uśmiechnął się do mnie szeroko i zawołał do siebie. Wzięłam więc kule, przeprosiłam znajomych i dokuśtykałam do Wojtka.
- Co ci się stało? - rzucił na przywitanie, patrząc na moją nogę.
- Mały wypadek w szkole - westchnęłam - później ci opowiem.
- Tak ogólnie to cześć - przytulił mnie na przywitanie.
- Cześć - zaśmiałam się. Musiało to komicznie wyglądać, on 2 metry, ja 1.60.. - dobra, leć na rozgrzewkę, bo trener cię zaraz wzrokiem zamorduje.
- Dobra, dobra - uśmiechnął się sarkastycznie, po czym zaczął się śmiać.
- Powodzenia - rzuciłam na odchodnym.

- Emi nie mówiłaś, że masz takie znajomości - Kamil patrzył na mnie zaskoczony.
- To już teraz wiesz - wzruszyłam ramionami.
- A byłaby możliwość, żebyśmy weszli do szatni po autografy i zdjęcia..? - zapytała speszona Daria.
- Pogadam później z Wojtkiem - uśmiechnęłam się do nich.

~*~
Witam Was bardzo serdecznie :D 
Jak tam końcówka półrocza ;p?
Ja osobiście jestem  z siebie dumna, bo zaliczyłam matmę :D
Dzisiaj nie będę Was zanudzać, bo trzeba wrócić do sprzątania na święta xD 
Także z wyprzedzeniem, bo nie wiem, czy uda mi się coś dodać przed.. 
Wesołych Świąt, Kochane! ;*

12 komentarzy:

  1. U mnie półrocze jakoś poszło. Z resztą nie ważne. Rozdział super, ciekawe kto popchnął Emilkę że aż taką kontuzję złapała.
    Pozdrawiam i tobie też Wesołych Świątecznych porządków ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurde. Szkoda kostki. Chodź na meczyk nawet cała w gipsie udałabym się!
    Wojtunia zadowolony z siebie, że wejściówkę zamówił.
    pozdrawiam serdecznie i rownież życzę Wesołych Świąt.
    Ja spartoliłam dwa egzaminy w tym tygodniu więc dobrze, że się skończył.
    Zapraszam do siebie na świeżynę: http://sklotmoimdomem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że na kostce się tylko skończyło..
    Upadek ze schodów może być dużo groźniejszy.
    Mina Kamila była pewnie komiczna! ;)
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. dlaczego taki krótki ? :(
    nie no rozdział świetny ! :)
    czekam na następny xD
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojjj... Niby ten upadek to taki przykład szczęścia w nieszczęściu...
    Bo to tak- niby kostka to jakaś niepoważna zanadto kontuzja, natomiast takie wypadki kończą się często znacznie, znacznie gorzej, na pewno z gorszymi konsekwencjami. A tutaj proszę- jeszcze meczyk został odhaczony na liście. :D Tylko...
    No nic mnie tak nie zastanawia jak to, kto pchnął Emilkę z tych schodów... Może jakiś książę z bajki?:D
    Półrocze? Leci jakoś. :D Nawet nie jest tak źle, mimo że byłam pewna, że sytuacja będzie wyglądała znacznie gorzej ze względu na nową szkołę. :) Gratuluję matmy! Kurcze... Niby kilka cyferek, a tak potrafi człowiekowi życie utrudnić, nie? :P
    Kochana! Tobie również życzę Wesołych Świąt! ♥
    Pozdrawiam. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie sie zastanawiam, czy wplatac w to wszystko osoby trzecie, czy po prostu uznac, ze ten upadek ze schodow to czysty przypadek.. ;D
      Bardzo dziekuje ;3 trzmaj kciuki to moze bede miala 3 na koniec roku ;D
      Oj tak.. ;x u nas jest jeszcze dziennik elektroniczny i oceny wystawiane sa od okreslonej przez nauczyciela sredniej.. ;x jednym slowem - masakra!
      Dziekuje bardzo, do nastepnego ;3

      Usuń
  6. Wojtek jest... najlepszy! :D tylko to dzwonienie w trakcie lekcji, oj, oj... zapomniał, jak to było, jak się do szkoły chodziło? ;)
    Pięknie ktoś Emi załatwił, ale ważne, że bezproblemowo dotarła na mecz :D oby to się nie skończyło dla niej szlabanem, jak się rodzice dowiedzą ;)
    Ja dzisiaj też krótko, bo trzeba pomagać w świątecznym chaosie :)
    Powodzenia ze szkołą! :*
    I zapraszam do siebie na 11 :)

    http://we-will-be-the-champions.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Wojtuś *.* taki przyjaciel to skarb, znaczy się pewnie z tego rozwinie się coś więcej niż przyjaźń, ale to tylko moje sugestie :)
    Pozdrawiam
    P.S. http://podroz-do-raju.blogspot.com/2014/12/czesc-i-wrzesien.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale z niej łamaga. Ach te oceny... Ja zastanawiam się jakim cudem mam 5 z fizyki skoro poprzednią klasę kończyłam z 2! Ale to chyba przez zmianę nauczyciela.
    Ale ten Wojtek taki opiekuńczy :* Nie mogę się doczekać następnego.
    Serdecznie zapraszam na epilog na http://kedzierzynskie-szczescie.blogspot.com/ oraz na nowy rozdział na http://sportowe-jedno-party.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział :D
    Dobrze,że Emi nic się nie stało i mogła dotrzeć na mecz. Mam nadzieję,że rodzice nie dowiedzą się o jej małym kłamstewku ;)
    Jejku jak ja kocham Wojtusia! *o* Taki opiekuńczy i kochany <3
    Pozdrawiam, Wesołych i do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział i dobrze że nic poważniejszego się nie stało :)
    Półrocze może być chodź dupy nie urywa :P
    Nie mogę się doczekać następnego i tobie również Wesołych Świąt.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Wojtuś *.* Z każdą chwilą zaczynam go lubić coraz bardziej :)
    A tak od początku... Szkoda mi Milki. Skręcenie kostki nie jest przyjemnym doświadczeniem, szczególnie po raz pierwszy. Potem kostka kręci się coraz łatwiej... Ogólnie nie polecam tego uczucia xD
    Cieszę się, że Emi pojechała na ten mecz. Mam przeczucie, że stanie się coś niesamowitego, dziwnego... Coś, co obydwoje zapamiętają. Zdjęcia po meczu? Czemu nie! Jedyne, czego się obawiam w następnym rozdziale, to reakcji rodziców Milki na to malutkie kłamstewko. Co, jeśli dadzą jej karę i nie spotka się z Wojtkiem? Do tego nie może dojść!
    Pozdrawiam i do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń