wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział VI

- Ostatni! Ostatni! - cała hala w Bełchatowie z uwagą i podekscytowaniem śledziła piłkę wzrokiem. Kiedy w końcu wpadła ona w boisko przeciwnika, trybuny oszalały.
- Emi.... - pisnęła mi do ucha Daria.
- Spokojnie, zaraz pójdziemy. Nie będę się pchać tam z moją kostką - skrzywiłam się, patrząc na długaśną kolejkę po autografy. Wzrokiem odszukałam Wojtka. Obserwowałam, jak cierpliwie znosi każde pytanie ze strony 13-latek. W pewnym momencie spojrzał w naszą stronę. Wywrócił teatralnie oczami, przez co zaczęłam się śmiać. Chwilę później zawołał nas na dół. 
- Daria, Kamil, Wojtek - przedstawiłam ich sobie.
- Miło mi poznać - uśmiechnął się do moich przyjaciół. 
- Daria chciała się ciebie o coś zapytać - zaśmiałam się, widząc jej minę. 
- Ja.. ? Nie.. ja tylko..  - zaczęła się jąkać
- O co chodzi ? - spojrzał na nią. 
- Bo ja.. - tutaj dostała kuksańca od Kamila - to znaczy my.. chcielibyśmy.. 
- Daria - westchnęłam zirytowana - prosto z mostu dziewczyno. Siatkarz to człowiek jak każdy inny. 
- Dobrze powiedziane - puścił jej oczko. 
- Dałoby radę załatwić autografy od twoich kolegów? - wyrzuciła z siebie z prędkością karabinu maszynowego. 
- I przez to byłaś taka spięta? - zaśmiał się - wieczorem idziecie z nami na imprezę, więc myślę, że będziesz miała wiele okazji do porozmawiania z nimi. 
- Wróć, jaka znowu impreza? My zaraz wracamy do Tomaszowa. 
- Nigdzie nie wracacie moja droga. 
- Wojtek - zadarłam głowę i spojrzałam na niego groźnie. 
- I myślisz, że jesteś groźna? - wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. 
- Dzięki Włodarczyk - zacisnęłam zęby i opanowałam śmiech. 
- Oj no przecież wiesz, że cię lubię - poczochrał mi włosy. 
- Uuuu... - Daria i Kamil pokręcili głowami - to teraz masz przejebane - zaśmiał się Kamil. 
- WŁODARCZYK ZABIJĘ CIĘ!!! - wydarłam się na całą halę, przez co zwróciłam uwagę pozostałych zawodników i kibiców. 
- To może ja już pójdę.. 
- Chodź tu do cholery! - zaczęłam grzebać w swojej torbie - teraz mnie ładnie uczeszesz - podałam mu szczotkę. 
- Żartujesz, prawda? 
- A wyglądam? 
- Chodź - westchnął - nie będę cię czesał przy ludziach. 
- Milka, a my? - zawołała za nami Daria. 
- Niech pan ich wpuści na boisko - Włodi zagadał do ochroniarza. Odziwo nie robił większych problemów. Kiedy się odwróciłam, Daria z Kamilem stali już przy Winiarskim i robili sobie słitki. 

- Tutaj będzie dobrze - powiedział, zabierając mi szczotkę - jakbym ciągnął czy coś to mów - uśmiechnął się. 
- Dobra, dobra - wymruczałam niezadowolona. 
Czesał delikatnie i z wyczuciem. Zupełnie jakby robił to codziennie.
- Idź się przejrzyj - popchnął mnie lekko w stronę łazienki. 
Niepewnie spojrzałam w lusterko. No i nie powiem, że nie,  ale doznałam lekkiego szoku.. Zrobił mi kłosa, cholera! Ja się pytam jak?! 
- I jak? 
- Zajebiście - wyszczerzyłam się - dziękuję.
- tutaj - schylił się i wskazał swój policzek. 
- Dziękuję - powtórzyłam i zaplatając mu ręce na szyi, ucałowałam wskazane miejsce. 
- Co zrobiłaś w nogę? 
- Ktoś w szkole zrzucił mnie ze schodów. 
- Jak do tego doszło? 
- Wtedy jak zadzwoniłeś do mnie na lekcji.. - wzruszyłam ramionami - wracałam do klasy i jak schodziłam z piętra to ktoś mnie popchnął. 
- Dobrze, że nic więcej ci się nie stało - położył mi rękę na ramieniu i przyciągnął do siebie - moje biedactwo - ucałował czubek mojej głowy. 

- Wyczuwam tutaj jakiś ukryty przekaz - usłyszałam za swoimi plecami. Odwróciliśmy się, więc  z Wojtkiem i zobaczyliśmy Karola - i tak jestem przystojniejszy - zmrużył oczy. 
- Kłosik cholera, co ty pieprzysz? - Włodarczyk patrzył na niego jak na chorego umysłowo. 
- No właśnie! Kłosik! Czemu ona ma kłosa? - złapał za warkocz. 
Spojrzeliśmy na siebie z Wojtkiem i strzeliliśmy sobie z otwartej dłoni. 
- Idź lepiej odpocznij - westchnął przyjmujący - wieczorem impreza u mnie, pamiętasz?
- Jasne, że tak - prychnął teatralnie.
- Czyli zapomniałeś - Wojtek zaśmiał się pod nosem.
- Oj no wieeeeesz.. O której mam być ? 
- Punkt 20.

~*~
Witam Was bardzo serdecznie krótką, świąteczną niespodzianką :)
Miałam nic nie dodawać przed świętami, 
ale postanowiłam troszkę odpocząć od tego całego zamieszania..
Także jeszcze raz, radosnych, pogodnych Świąt Bożego Narodzenia, Kochane! <3

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział V

Siedziałam w swoim pokoju z laptopem na kolanach i rozmawiałam przez skaypa z Karlą.
- I jak tam ci na tej wymianie? 
- Wiesz, myślałam, że będzie gorzej. Na początku trochę ciężko było z językiem, ale już jest okej - uśmiechnęła się promiennie. 
- Ile tam zostajesz?
- cały semestr - westchnęła - jestem tu dopiero od dwóch tygodni, a już cholernie tęsknię. 
- No tak, ukochany pewnie też - zaśmiałam się cicho. 
- Mam nadzieję - zawtórowała mi - dobra młoda, ja na razie muszę kończyć. następnym razem pogadamy dłużej. Trzymaj się tam - pomachała mi do kamerki i rozłączyła się. 
Nawet się nie obejrzałam, kiedy pojawiło się połączenie przychodzące od Wojtka.
- No cześć - wyszczerzył się. 
- Nie susz tak tych ząbków, szkoda ich troszkę - pokazałam mu język, przez co spojrzał na mnie z politowaniem.
- Sprawa jest - zmienił temat. 
- No co tam? 
- W sobotę chcę cię widzieć w Bełchatowie i ani słowa sprzeciwu.
- Chyba oszalałeś. 
- Możliwe. Załatwiłem ci bilety na mecz, nie masz wyjścia - puścił mi oczko. 
- Ciekawe co powiem rodzicom. 
- Wkręcisz kit, że idziesz spać do koleżanki czy coś - zaśmiał się. 
- Czy  coś?
- Czy coś - powtórzył po raz  kolejny, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. 
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, ale szara rzeczywistość wzywała. W końcu matma się sama nie ogarnie.. 
Następnego dnia w szkole napisałam do Wojtka sms`a. W końcu mówi, że załatwił bilety, a nie bilet. Chciałam dowiedzieć się, ile osób ewentualnie mogłabym wziąć. Długo nie odpisywał, więc domyśliłam się, że ma teraz trening.
Siedząc na matmie poczułam wibracje. Ostrożnie wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
- Mogłabym iść do toalety? - wymyśliłam na poczekaniu.
- Proszę, tylko szybko - odpowiedziała niezadowolona matematyczka i już po chwili byłam na korytarzu.
- Wojtek cholera, mam lekcje.. Przecież ci mówiłam - westchnęłam.
- Emi przepraszam, na śmierć zapomniałem.
- Spokojnie to tylko matma - zaśmiałam się - no co tam się dzieje?
- Pytałaś, ile osób możesz zabrać. Mam trzy bilety, więc zrobisz jak będziesz chciała - czułam jak się uśmiecha.
- Dziękuję - przygryzłam delikatnie dolną wargę.
- Nie ma za co, a teraz wracaj na matmę, szczegóły omówimy później.
Rzuciłam krótkie "cześć" na pożegnanie i skierowałam się w stronę klasy. Kiedy schodziłam ze schodów, usłyszałam jak ktoś za mną biegnie. Chyba przypadkiem pchnął mnie, przez co poleciałam jak długa na sam dół schodów.
- O cholera, przepraszam. Nie chciałam - zaczęła panikować - nic ci nie jest?
- Poza tym, że chyba skręciłam kostkę to nic - spojrzałam na nią wrogo - jak już mnie zepchnęłaś z tych schodów, to idź z łaski swojej do 20 i przyprowadź moją matematyczkę.
- Jasne - powiedziała przerażona. Po chwili zrobiło się nade mną ogromne zbiorowisko. Pielęgniarka stwierdziła, że kostkę powinien obejrzeć lekarz. Tym sposobem resztę dnia spędziłam u ortopedy.

Sobota 
Nie wiem, jakim cudem udało mi się przekonać rodziców.. W końcu byli trochę źli za tą akcję z kostką, ale przecież to nie moja wina. Wkręciłam im kit, że śpię u Darii, ona powiedziała, że śpi u mnie, a Kamil bez ogródek oznajmił, że jedzie na mecz. Tym oto sposobem siedzieliśmy na hali Energia w Bełchatowie i czekaliśmy na mecz. Praktycznie godzinę przed meczem zawodnicy wyszli na rozgrzewkę.
Wzrok Wojtka od razu powędrował na nasze miejsca. Uśmiechnął się do mnie szeroko i zawołał do siebie. Wzięłam więc kule, przeprosiłam znajomych i dokuśtykałam do Wojtka.
- Co ci się stało? - rzucił na przywitanie, patrząc na moją nogę.
- Mały wypadek w szkole - westchnęłam - później ci opowiem.
- Tak ogólnie to cześć - przytulił mnie na przywitanie.
- Cześć - zaśmiałam się. Musiało to komicznie wyglądać, on 2 metry, ja 1.60.. - dobra, leć na rozgrzewkę, bo trener cię zaraz wzrokiem zamorduje.
- Dobra, dobra - uśmiechnął się sarkastycznie, po czym zaczął się śmiać.
- Powodzenia - rzuciłam na odchodnym.

- Emi nie mówiłaś, że masz takie znajomości - Kamil patrzył na mnie zaskoczony.
- To już teraz wiesz - wzruszyłam ramionami.
- A byłaby możliwość, żebyśmy weszli do szatni po autografy i zdjęcia..? - zapytała speszona Daria.
- Pogadam później z Wojtkiem - uśmiechnęłam się do nich.

~*~
Witam Was bardzo serdecznie :D 
Jak tam końcówka półrocza ;p?
Ja osobiście jestem  z siebie dumna, bo zaliczyłam matmę :D
Dzisiaj nie będę Was zanudzać, bo trzeba wrócić do sprzątania na święta xD 
Także z wyprzedzeniem, bo nie wiem, czy uda mi się coś dodać przed.. 
Wesołych Świąt, Kochane! ;*

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział IV

Czekałam na Wojtka na jakimś przystanku. Było cholernie zimno, więc założyłam na głowę kaptur i postanowiłam usiąść na ławce przy przystanku. W pewnym momencie poczułam jak ktoś przystawia mi coś do gardła, a usta zakrywa dłonią. Przerażona zamykam oczy i czekam na najgorsze. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Po chwili stania w bezruchu, usłyszałam dziki śmiech Wojtka.
- Ale się trzęsłaś - usłyszałam tuż nad swoim uchem.
Odwróciłam się do niego gwałtownie, przez co łzy wydostały się spod powiek.
- Kretyn - uniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie.
- Emilka poczekaj! - złapał mnie za ramię.
- Zostaw mnie - warknęłam, ocierając ciągle lecące łzy.
- Przepraszam - zagrodził mi drogę i zamknął w szczelnym uścisku. Z początku próbowałam się wyrwać. Zdecydowałam się również na uderzenia w jego klatkę piersiową, ale on przyciskał mnie wtedy coraz bardziej - Już, spokojnie. - gładził delikatnie moje plecy.
- Nie wiem, co ci strzeliło do głowy! - pociągnęłam nosem.
- Chciałem zrobić ci kawał.. - westchnął - nie pomyślałem, że tak zareagujesz.
- A ty jakbyś zareagował, gdyby ktoś zakrył ci usta i przystawił coś do gardła? - zadarłam głowę do góry.
- To było głupie, przepraszam.
- Mhm - mruknęłam dalej zdenerwowana.
- Oj no weź, przecież przeprosiłem.
- Ta.
- Emi nooo - jęknął zrezygnowany.
- No co? myślisz, że zwykłe przepraszam tutaj wystarczy? Dobre sobie - prychnęłam i wolnym krokiem ruszyłam w stronę swojego domu. W pewnym momencie poczułam, że się unoszę.
- Włodarczyk kretynie, postaw mnie na ziemię! - wydarłam się na całą ulicę - Wojtek proszę. Zrobisz sobie krzywdę..
- O czym ty mówisz dziewczyno? - zaczął się śmiać.
- O tym, że jestem za ciężka na takie zabawy. Jeszcze ci coś przeskoczy i będzie problem. Postaw mnie - dla podkreślenia moich słów, uderzyłam kilkakrotnie w jego plecy.
- Chyba musimy poważnie porozmawiać - westchnął zrezygnowany, stawiając mnie przy swoim samochodzie - wsiadaj - powiedział, kiedy otworzył drzwi.
Usiadłam na miejscu pasażera i bacznie obserwowałam każdy jego ruch. Obszedł samochód dookoła i zajął miejsce za kierownicą. Nie odzywając się słowem, odpalił silnik i ruszył w nieznanym mi kierunku. Po chwili zaparkował przed jakąś kawiarnią.
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego masz taką niską samoocenę? - wypalił nagle, kiedy siedzieliśmy już w środku, popijając gorącą herbatę.
- bo mam lustro i wiem, jak wyglądam? - wywróciłam oczami.
- Emi przestań. Jesteś na prawdę śliczną dziewczyną, a to, że nie jesteś jak te wszystkie dziewczyno-podobne kościotrupy  to lepiej - uśmiechnął się.
- Wojtek proszę cię.. - westchnęłam - za tymi dziewczyno-podobnymi kościotrupami ogląda się każdy facet na ulicy. A poza tym..
- A poza tym, to sama skóra i kości, zero przyjemności - zamilknął na chwilę, po czym wybuchnął śmiechem - popatrz, nawet mi się zrymowało.
- Głupek - zawtórowałam mu.
- A wracając do tematu. Nie ma co się oglądać na innych. Jesteś jaka jesteś, nie na własne życzenie.
- Skąd wiesz..?
- Rozmawiałem z twoim kolegą. Wtedy w sobotę.. - uśmiechnął się nerwowo - chcesz mi o tym opowiedzieć?
- Na prawdę chcesz tego słuchać..?
- Jeżeli nie chcesz to ja cię do niczego zmuszać nie będę - puścił mi oczko.
Powoli zaczęłam mu wszystko opowiadać. Widziałam, że w niektórych momentach otwierał usta, jakby chciał coś powiedzieć, a po chwili je zamykał, analizując kolejne zdania wypowiadane przeze mnie.
- I tak to wszystko wygląda. Mam nadzieję, że cię nie zanudziłam - powiedziałam, spuszczając głowę w dół.
- Jakbyś mnie zanudziła to dawno by mnie tu nie było - przesiadł się koło mnie - co się dzieje? - zapytał, unosząc mój podbródek.
- Nic - uśmiechnęłam się lekko.
- Przecież widzę.
- Po prostu zdałam sobie sprawę, że zaraz będziesz musiał jechać i nasza znajomość się zakończy.
- Hola, hola jakie zakończy? - wbił mi palec między żebra - nie ma tak dobrze, teraz będziesz się musiała ze mną męczyć - wyszczerzył się, po czym przyciągnął do siebie i przytulił.
- To nie jest takie proste. Ty masz treningi, mecze, wyjazdy, ja mam szkołę. Nie wydaje mi się, żebyśmy się jeszcze spotkali.
- Chyba nie znasz moich możliwości. Zresztą, polubiłem cię i nie mam zamiaru urywać z tobą kontaktu.
- no dobra, już się tak nie bulwersuj - westchnęłam - idziemy?
- Jasne.
Oczywiście Wojtek uparł się, że rachunek ureguluje on. A że jest uparty.. W zasadzie to nie miałam zbyt wiele do gadania na ten temat. Pochodziliśmy chwilę po Tomaszowie, po czym Wojtek odwiózł mnie pod sam dom.
- Będę się zbierał - usiadł do mnie bokiem. Odpowiedziałam mu nieco zdenerwowanym uśmiechem - ale pamiętaj, że to nie koniec naszej znajomości - nachylił się nad moim uchem - będę tęsknił - wyszeptał, po czym ucałował mój policzek, po czym odsunął się minimalnie, spoglądając na moją reakcję.
Na policzki wpłynęły dwa ogromne rumieńce, więc chcąc je ukryć spuściłam głowę.
- Ja też - uniosłam wzrok i uśmiechnęłam się delikatnie - powiedziałabym do zobaczenia, ale..
- Bez ale, Emi.
- No to.. do zobaczenia - powiedziałam niepewnie i otworzyłam drzwi.
- A ja nie dostanę buziaka na pożegnanie? - wygiął usta i podkówkę i spojrzał na mnie smutno. Po raz kolejny w ciągu godziny wprawił mnie w niemałe zakłopotanie.
- Do zobaczenia - nachyliłam się i dałam mu buziaka w policzek.
- Poczekaj.. - złapał mnie za rękę. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Spojrzałam na jego dłoń, położoną na mojej, po czym przeniosłam wzrok na jego twarz. Widniał na niej delikatny uśmiech - może przyjedziesz kiedyś na mecz?
- Kiedyś na pewno - puściłam mu oczko, po czym dostałam jeszcze jednego buziaka. Tym razem jednak nie trafił w policzek, a w kącik ust. Przełknęłam nerwowo ślinę i wysiadłam z auta.
Ze spuszczoną głową szłam w stronę domu. Usłyszałam dźwięk sms`a. Wyjęłam telefon z kieszeni i przeczytałam wiadomość.

Co do meczu.. :D napisz, kiedy byś przyjechała i ile wejściówek potrzebujesz.
Mam nadzieję, że do zobaczenia w najbliższym czasie ;)

Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam szeroko. Pokręciłam głową, śmiejąc się z miny Wojtka.
- Wariat - mruknęłam pod nosem i weszłam do domu. Kiedy zamknęłam drzwi, usłyszałam dźwięk zapalanego silnika. Wyjęłam telefon i szybko wystukałam treść sms`a.

Jedź ostrożnie i napisz jak dojedziesz ;)

Po godzinie dostałam wiadomość.

Jestem już w domu, cały i zdrowy ;) Dobranoc ;)

~*~
Po pierwsze, chciałabym Was bardzo przeprosić. Wiem, na poprzednich blogach nie miałam aż takich zastojów, ale ostatnio w moim życiu dzieje się za dużo.. -.-
Ale jak się wali, to się wali wszystko, prawda?
Po drugie, rozdział trochę dłuższy, mało interesujący. Można powiedzieć, że przejściowy.
Po trzecie.. Wiem, że zakładka SPAM jest położona w innym miejscu niż na większości blogach, ale ona jest.. nie po to, żeby sobie była.. Gdybyście mogły to informacje o wszelkich nowościach dodawajcie tam, albo informujcie mnie na gg : 3774639
Z góry dziękuję ;)
Po trzecie, nie wiem kiedy następny.. Chyba musze sobie najpierw ogarnąć kilka spraw..
Nie zawieszam bloga, ale nie obiecuję, że dodam coś szybko. Podejrzewam, że będzie to mniej więcej taka sama przerwa jak teraz..
Przepraszam..
Pozdrawiam serdecznie ;3





piątek, 14 listopada 2014

Rozdział III

W poniedziałek po szkole, razem z Karlą postanowiłyśmy wybrać się na jakieś zakupy. Oczywiście musiałyśmy jechać do piotrkowskiego Focusa, bo w Tomaszowie nie ma takich atrakcji jak galeria. Po kilku godzinnym chodzeniu po sklepach, usiadłyśmy w jednej z kawiarni.
- To co, po kawce i jakimś dobrym ciachu? - uśmiechnęła się, zaglądając w kartę.
- Ja tylko kawę. Nie jestem głodna.
- Hola, hola. doskonale słyszałam, jak Ci burczało w brzuszku, więc nie mi takie kity wciskaj, okej?
- Karla.. - westchnęłam.
- No co? Nie będziesz się głodzić przez kilku kretynów.
- Ale to dla samej siebie.
- Dla samej siebie to by nie było w ten sposób - skarciła mnie wzrokiem - zróbmy tak. Dzisiaj jeszcze pozwalasz sobie na co tylko masz ochotę, a wieczorem siadamy i szukamy jakiegoś dobrego dietetyka, hm? - uśmiechnęła się do mnie.
- No dobra - wywróciłam oczami.
- I tak trzymaj - wyszczerzyła się.
Podszedł do nas kelner, więc złożyłyśmy zamówienie. Trzeba przyznać, że obsługę tu mają dobrą, bo nie musiałyśmy czekać zbyt długo.
- A powiedz mi, jak tam u ciebie w życiu uczuciowym? - upiłam łyka kawy - jest ktoś, kto wreszcie zawładnął sercem Karli-indywidualistki? - poruszyłam znacząco brwiami i uśmiechnęłam się dwuznacznie.
- No wiesz.. - spuściła wzrok, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
- Opowiadaj - pisnęłam podekscytowana.
- Wiedziałam - westchnęła.
- Ty mi tu mów wszystko po kolei, a nie - trąciłam ją łokciem.
- Jesteśmy razem ponad rok..
- Ile?!
- No odkąd wyjechałam na studia..
- I ja się dowiaduję dopiero teraz?!
- Oj no.. - wywróciła oczami - co prawda jest starszy o 4 lata, ale wiek to tylko liczba, prawda?
- Jejku, ale się cieszę - przytuliłam ją mocno - kiedy ślub? - zażartowałam.
- Ostatnio coś wspominał o zaręczynach..
- Aaa no co ty?! To ja już zacznę odkładać - wyszczerzyłam się.
- Puknij ty się w główkę - spojrzała na mnie z politowaniem.

Wieczorem, tak jak Karla mi obiecała, siedziałyśmy przy laptopie i szukałyśmy kontaktu do jakiegoś ogarniętego dietetyka. Koło 20 musiała wracać do Bełchatowa, więc odprowadziłam ją na dworzec.
- Odzywaj się czasem do starej siostry - poczochrała mnie.
- No przecież - przytuliłam się do niej - już tęsknie, wiesz? Bycie jedynaczką jednak nie jest takie fajne.
- Coś o tym wiem - dźgnęła mnie w bok - zawsze możesz wpaść na jakiś weekend.
- Chętnie skorzystam z zaproszenia, jeśli tylko poznam przyszłego szwagra - wyszczerzyłam się - ale teraz lepiej idź, bo ci pks odjedzie.
- Trzymaj sie mała - cmoknęła mnie w policzek i zniknęła w aucie.


Wracając do domu, dostałam sms`a od Wojtka.
 
Masz może chwilkę dla biednego Wojtusia :D ?
 
- Wariat - zaśmiałam się pod nosem i wykręciłam jego numer.
- Cóż za szybka reakcja - usłyszałam po drugiej stronie - bardzo zajęta jesteś?
- Wracam do domu, a czemu pytasz?
- Bo chciałem się pożegnać. Jutro rano wracam do treningów, więc jeszcze dzisiaj muszę się stawić w Bełku. Gdzie jesteś?
- Niedaleko dworca.
- Stój gdzie stoisz, niedługo będę - czułam jak się szczerzy do siebie.
- Jak pan sobie życzy.
- Za tego pana to oberwiesz.
- Już się boję - zaśmiałam się pod nosem i po zakończeniu połączenia schowalam telefon do kieszeni.
 
~*~
Mało się dzieje, ale powolutku akcja będzie się rozkręcać :)
Mam nadzieję, że ktoś tu ze mną jeszcze zostanie :D
Pozdrawiam ;3 
 
 


wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział II

Weszłam do domu i pierwsze, co zrobiłam, to ściągnęłam z siebie sukienkę i założyłam moją ulubioną, luźną koszulkę.
- Emi! - doszedł do mnie piskliwi głosik mojej siostry.
- Karla! - rzuciłam się jej na szyję - co ty tu  robisz, miałaś przyjechać w przyszłym tygodniu!
- Zrobiłam sobie wcześniej wolne. Poza tym, stęskniłam się za młodszą siostrzyczką - poczochrała mi włosy.
- Jak ci zaraz strzelę.. - skarciłam ją wzrokiem.
- Też cię kocham - cmoknęła w powietrzu i rozłożyła się na moim łóżku.
- Nie za wygodnie? - uniosłam do góry brwi.
- Jest idealnie  rzuciła we mnie poduszką.
- Jak ci zaraz jebnę - zaśmiałam się i odrzuciłam poduszkę.
- Oj no chodź tu, musimy sobie poplotkować - wyszczerzyła się.
Niewiele myśląc, położyłam się obok niej. Zaczęłyśmy rozmawiać o wszytkim. Ona zdała mi realcję z tego, co działo się u niej ostatnio i na odwrót.
- Wiesz co jest najgorsze? - zapytałam ze łzami w oczach - że tyle razy już próbowałam zrzucić chociaż kilka kilogramów i zawsze jak wchodzę na wagę, to cyferki się nie zmieniają - pociągnęłam nosem - na dodatek większość nie wie, że to wszystko przez chorobę i rzucają głupie komentarze na ten temat - pociągnęłam nosem.
 - kurcze, Emi. Nie możesz się załamywać. Pokaż im, że w pełni akcpetujesz siebie, a oni mogą Ci naskoczyć.
- żeby to jeszcze było takie proste.. - westchnęłam.
- podaj mi laptopa.
Spojrzałam na nią jak na kretynkę.
- Oj dawaj go i mnie nie denerwuj - wywróciła oczami. Podałam jej sprzęt. Pogrzebała trochę, po czym puściła piosenkę - wsłuchaj się w tekst.
- Jeny Karla - westchnęłam, kiedy piosenka się skończyła - to wcale nie zmieni mojego zdania, zdajesz sobie z tego sprawę? - spojrzałam na nią.
- Posłuchaj kilka razy, wtedy pogadamy - wyszczerzyła się.

Następnego dnia rano, zgodnie z umową, przyszłam na halę. Zaczęłam tego żałować dopiero wtedy, kiedy weszłam do budynku.
- Jest i nasza gruba niezdara!
- Spierdalaj - warknęłam.
- Ojejciu, nasz mała koleżanka się zdenerwowała. Uważaj, bo ci jeszcze oko podbije - zaśmiał się.
- Chyba wam wczoraj coś powiedziałem - doszedł do mnie głos Wojtka - wypad na rozgrzewkę - warknął. W mgnieniu oka, nie było koło nas nikogo.
- Mówiłam - otarłam łzy i skierowałam się w kierunku drzwi wyjściowych.
- Zaczekaj - złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie - nie przejmuj się nimi.
- Zostaw mnie Wojtek. Przyzwyczaiłam się do takich tekstów. Niepotrzebnie tu przychodziłam.
- Chodź i nie marudź - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę hali.
Obejrzałam z nim kilka meczy. Trzeba przyznać, że poprawił mu humor.
- Poczekasz tutaj? - mam wręczać nagrody inywidualne - wywrócił oczami.
- Jasne - uśmiechnęłam się.
Wszystko poszło dość sprawnie. Po zakończeniu nagradzania, wyrwaliśmy się z Wojtkiem z hali. Zaproponował kino. Co prawda, musiał mnie przekonywać, ale najważniejsze, że się zgodziłam. Bawiłam się świetnie. Chyba nawet za bardzo, bo kiedy weszłam do domu, było grubo po 22. Rodzice nie byli zachwyceni tym faktem..
- Możesz nas oświecić, gdzie byłaś cały dzień? - usłyszałam, kiedy tylko przekręciłam klucz w zamku.
- Jestem już przecież - wywróciłam oczyma - cała i zdrowa, więc nie wiem, o co ta spina.
- O to, że jest niedziela wieczór i idziesz jutro do szkoły. Odrobiłaś lekcje, że pozwalasz sobie na takie wyjścia?
- Wyobraź sobie, że tak.
- Dajcie jej spokój. Należy jej się raz na jakiś czas - Karla stanęła w mojej obronie.
Oczywiście w tym domu nie ma nic za darmo. Kiedy weszłam do pokoju, na łóżku siedziała siostra.
- To co to za szczęściarz? - poruszyła zabawnie brwiami.
- A kto powiedział, że ktoś jest ? - wyszczerzyłam się.
- Bo odkąd weszłaś do domu, szczerzysz się niemiłosiernie. Chodź tu - poklepała miejsce obok siebie - i opowiadaj.
W skrócie zdałam jej relację z dzisiejszego dnia.
- No no, widzę, że moja młodsza siostrzyczka wpadła - zaśmiała się, przytulajac mnie.

~*~
 
Bardzo Was przepraszam.. I za jakość rozdziału i za to, że dodaję po tak długim czasie.. Po prostu ostatnio nie wiem, w co ręce włożyć.. -.-  w dodatku najprawdopodobniej będę miała zagrożenie z matmy.. może ktoś jest chętny dać mi korki.. ? -.-  Nie byłam dosłownie na jednej lekcji i cholera nie ogarniam praktycznie nic -.-
Jeszcze raz bardzo Was przepraszam. Postaram się poprawić <3
A właśnie! Mam do Was jedną, maleńką prośbę. Gdybyście były tak miłe i informacje o nowościach zostawiały w zakładce SPAM.. z góry dziękuję. ;)
Pozdrawiam :*
Czytasz=Komentujesz=Motywujesz

wtorek, 7 października 2014

Rozdział I

Sobota.

Obudził mnie dźwięk telefonu. Niechętnie otworzyłam oczy i wyłączyłam budzik. Spojrzałam na godzinę. 7.30. Fakt, faktem, w szkole mam być dopiero o 9, ale zanim uda mi się zebrać z łóżka..
Kiedy jednak mi się to udało, otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej czarną sukienkę.
- Za jakie grzechy - jęknęłam, przyglądając się jej.
Niby jestem dziewczyną, ale nienawidzę chodzić w sukienkach i spódniczkach. Wszystko przez to jak wyglądam.. Westchnęłam lekko i zamknęłam się w łazience, gdzie wzięłam szybki prysznic, wyprostowałam włosy, pomalowałam się delikatnie i ubrałam. Z obrzydzeniem patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Pokiwałam zrezygnowana głową i weszłam do kuchni. Wypiłam szybko kawę, umyłam zęby i chwilę później szłam już w stronę szkoły.
- Zabiję - rzuciłam w stronę Darii - miałaś założyć sukienkę.
- Oj tam - wywróciła oczami.
Przywitałam się z resztą znajomych i zeszłam do szatni, gdzie zostawiłam rzeczy. Weszliśmy na kuchnię, gdzie czekała na nas nauczycielka.
Razem z Darią poszyłyśmy na stołówkę przygotować wszystko, a reszta zajęła się gotowaniem obiadu.
Jako kelnerki nie miałyśmy zbyt dużo do zrobienia, więc niecałą godzinę później wszystko było już gotowe.
- A tak właściwie, dla kogo gotujemy ten obiad? - wypaliła nagle Angelika.
- U nas na hali są zawody w siatkówkę. Koło 12 na obiad przyjdzie pierwsza grupa siatkarzy, koło 14 druga. Wszystko zależy od tego, ile będą trwały mecze.
- Siatkarze? - Kamil otworzył szerzej oczy.
- Nie napalaj się tak. To tylko druga liga - zaśmiała się Dziura.
- Szkoda - westchnął.
- Dobra dziewczyny, jak chcecie to idźcie na halę czy coś. Jak na razie nie macie nic do zrobienia, więc możecie sobie na to pozwolić.
Takim oto sposobem, stoimy sobie z Darią na balkonie i przyglądamy się grającym dwumetrowcom. Kiedy spostrzegłyśmy, że jest już prawie 12 postanowiłyśmy wrócić na kuchnię. Kiedy wychodziłyśmy z hali, mijałyśmy się z tomaszowską Lechią. Przywitałam się z kolegą, który tam gra. Pogratulowałam zwycięstwa nad drużyną z Krakowa i dogoniłam Darię.
- No, ale mówię ci. Oni są conajmniej dwa razytacy jak ty - zaśmiała się, kiedy wchodziliśmy na kuchnię.
- W to nie wątpię - wywróciłam oczami.
- Nie przejmuj się, jak usiądą to uda ci się spojrzeć im w oczy - zaśmiała się nauczycielka.

Tak jak zapowiedzieli, pierwsza grupa przyszła chwilę po 12. Nawet się nie obejrzałyśmy, kiedy była 14 i na stołówce pojawiła się druga grupa. Westchnęłam lekko i wyniosłam pierwszą wazę zupy.
Wiedziałam, że rzucają głupie komentarze na temet mojego wyglądu. Starałam się jednak nie pokazywać tego. Kiedy wynosiłam kolejną wazę, zderzyłam się z którymś z tych wielkoludów. Przewróciłam się.
- Patrz jak łazisz pokrako! - warknął na mnie.
- O kurwa, aż się podłoga zatrzęsła - rzucił któryś. W moich oczach pojawiły się łzy.
- Zostaw ją - przed sobą zobaczyłam wystawioną rękę. Spojrzałam na niego przez łzy. Podniosłam się o własnych siłach, nie korzystając z jego pomocy i wybiegłam ze stołówki.
- Czy ty wiesz, kogo właśnie odtrąciłaś? - Kamil patrzył na mnie zdezorientowany.
- Jakoś nie bardzo mnie to obchodzi - rzuciłam, kierując się do szatni.
- Jak można olać Włodarczyka? - to ostatnie, co usłyszałam przed wejściem do szatni.
Usiadłam w rogu, podciągnęłam nogi pod brodę i zaczęłam analizować to, co wydarzyło się przed chwilą. Po jakimś czasie spojrzałam na zegarek. Było przed 16. Zaraz będą się schodzić pozostali, więc zgarnęłam swoje rzeczy i wycierając policzki, skierowałam się do wyjścia ze szkoły. Po drodze zahaczyłam jeszcze o łazienkę. Spojrzałam na swoje odbicie.
- Zajebiście - wyszeptałam. Przemyłam twarz zimną wodą, wytarłam rozmazany tusz i wyszłam ze szkoły.
- Poczekaj - doszedł do mnie czyjś głos. Odwróciałam się.
- Nie mam ochoty na kolejne komentarze na mój temat.
Dość żwawym krokiem ruszyłam w stronę bramy szkoły.
- Nie chce się z ciebie wyśmiewać tak jak tamci - złapał mnie za ramię - chciałem tylko przeprosić.
- Ty akurat nie masz za co - spojrzałam mu w oczy, co było trudne przy moim wzroście.
- Jutro też będą mecze. Przyjdziesz? - uśmiechnął się.
- Żebym znowu się nasłuchała, jaka to nie jestem? Nie dziękuję, nie skorzystam - wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam przed siebie.
- Tutaj masz mój numer. Jeśli chciałabyś się spotkać albo po prostu porozmawiać, dzwoń, pisz - nie dawał za wygraną. Wcisnął mi do ręki kawałek kartki. Schowałam kartkę do torebki i bez słowa odeszłam.
- Do zobaczenia jutro - krzyknął za mną.
- Uważaj, bo przyjdę - mruknęłam pod nosem.
Kiedy upewniłam się, że jestem poza zasięgiem jego wzroku, ostrożnie wyjęłam karteczkę z numerem telefonu. Pokręciłam ze śmiechem głową, wyjęłam telefon i wystukałam treść sms`a.
 
Od której jutro są te zawody?
 
Odpowiedź przyszła zaskakująco szybko.
 

Widzimy się o 9 przed halą ;)
 
Lepsze to, niż bezczynne siedzenie w domu, prawda?
 
~*~
 
No to startujemy ;)
Mam nadzieję, że zaciekawiłam Was choć troszkę :D
Gdyby kiedykolwiek podkusiło Was, siedzieć na betonie lub ziemi, to zdecydowanie ODRADZAM!
Od lipca męczę się z zapaleniem jajników -.-
boli jak cholera, więc nie życzę tego nawet najgorszemu wrogowi.. ;x 


środa, 1 października 2014

Prolog

W zasadzie od małego różniłam się od innych. O wiele niższa od rówieśników, bardziej chorowita. Na samym początku lekarze bagatelizowali to wszystko. Taka jej natura. Jak przyjdzie czas to urośnie - mówili. Problem tkwi w tym, że się to nie potwierdzało. Pewnego dnia, mama zabrała mnie do łodzkiej Matki Polki na badania. Okazało się, że moje przysadka mózgowa nie produkuje wystarczającej ilości somatotropiny. W ten oto sposób, będąc w podstawówce, zaczęłam szprycować się hormonem wzrostu. Codzienne zastrzyki, wizyty kontrolne co 3 miesiące. Można powiedzieć, że wszystko szło w dobrym kierunku. Szkoda tylko, że zamiast w górę, rosłam też w szerz jak to się mówi.
Teraz, mając 18 lat wszystko jest w porządku. Jakiś czas temu przestałam brać leki. Co prawda, nie urosłam zaskakująco dużo, bo mam tylko 160 cm wzrostu, aczkolwiek dobre i to.
Uczę się w tomaszowskim technikum gastronomicznym. Jestem w 3 klasie, mam starszą siostrę, Karolinę.
Siedzę właśnie na technologii, czekając na produkty potrzebne do gotowania. W pewnym momencie w sali pojawia się nauczycielka od praktyk.
- Dobra, nie będę owijać w bawełnę. Potrzebuję 6 osób na sobotę. Musimy ugotować obiad na około 40 osób - spojrzała na nas wyczekująco.
Dyskretnie zerknęłam na koleżankę, siedzącą obok. Niepwnie podniosłyśmy ręce.
- Okej, zapiszcie się na listę, a ja pójdę jeszcze do drugiej grupy, bo widzę, że jest tu tylu chętnych, że zaraz dojdzie do rękoczynów - zaśmiała się.
Zapisałyśmy nazwiska na kartce.
- W zamian za to, że zgłosiłyście się na ochotnika, razem z pozostałymi osobami z tamtej grupy, przez 3 tygodnie nie musicie przychodzić na praktyki. Widzimy się w sobotę o 9 przy kuchni  - uśmiechnęła się do nas - a właśnie, zapomniałabym! - odwróciła się do nas, kiedy była już przy drzwiach - jako kelnerki musicie być ubrane na galowo - puściła nam oczko i opuściła salę.

~*~

Dzień dobry :D
Mówiłam, że tak szybko się ode mnie nie uwolnicie.. :D
Postanowiłam nadać Emilce dużo moich cech, upodobań itd, więc pisząc na początku o chorobie, doskonale zdaję sobie sprawę, na czym to dokładnie polega, ponieważ sama przez to przeszłam ;)
Zresztą, szkoła gastronomiczna też nie jest przypadkiem.
Pomysł na początek bloga z życia wzięty! :D
W mojej szkole ostatnio były zawody w siatkę i ekhem.. :D
Kto mi zabroni wykorzystać coś, co sama przeżyłam :D ?
Dobra, nieważne. Nie będę Was już męczyć ;)
Mam nadzieję, że znajdzie się chociaż kilka osób, które wytrzymają ze mną jeszcze troszkę ;)
Pozdrawiam serdecznie <3
A właśnie! Gdybyście były tak miłe i zapisały się do listy Informowanych byłabym niezmiernie wdzięczna ;p